Minęło kilka
dni. Jay chodził tajemniczy. Zresztą on zawsze był tajemniczy nigdy nie mogłam
do końca odkryć, co on myśli w danej sytuacji. Ale właśnie tą jego tajemniczość
kochałam najbardziej ze wszystkich jego cech. Wiele razy mnie zaskakiwał.
Patrycja znowu
zaczęła się uśmiechać. Do tej kobiety ciężko niektóre sprawy dochodzą, ale na
szczęście to, że Chris poza nią świata nie widzi pojęła jeszcze w miarę szybko.
Nadszedł
ostatni dzień lutego – sobota. US5 było na jakiś wywiadzie w telewizji, więc
nam pozostało siedzenie w domu.
- Kogo znowu
niesie? – spytała Paula idą otworzyć drzwi, za którymi stała dziewczyna, przez
która blondynka teraz cierpiała.
Należy dodać,
że Paulina była bardzo dzielna. Nie płakała prawie wcale, a jeśli już płakała
to tak żebyśmy tego nie widziały. Jednak dobrze wiedziałyśmy, co musi dziać się
teraz w jej duszy.
- Czego tu
chcesz? – spytał oschle Paulina
- Jestem Marta
– przedstawiła się dziewczyna i dodała – Chciałabym porozmawiać z Pauliną
Cerekwicką
- Słucham? –
spytała
- Mogę wejść
myślę, że powinnam Ci coś wyjaśnić – rzekła
- Jasne wchodź
– dziewczyna wpuściła ją do środka i zaprowadziła do salonu
- A nie ma
miejsca gdzie mogłybyśmy porozmawiać w cztery oczy? – spytała Marta myśląc, że
my nic nie wiemy
- Spokojnie one
są we wszystko wtajemniczone to moje przyjaciółki. Chcesz się czegoś napić? –
widać było, że blondynka stara się być miła.
- Nie dziękuje
ja tylko na chwilę – usiadła obok mnie.
- Więc, o czym
chciałaś porozmawiać? – spytała ją Mała
- O Richie’m –
odpowiedziała Marta
-Ale nie ma, o
czym rozmawiać. On jest wolny. Mnie i jego nic nie łączy – powiedziała
blondynka
- Właśnie o to
chodzi, że to nie jest tak jak Ty myślisz z tym pocałunkiem – zaczęła Marta
- A jak?
Kobieto widziała Was moja przyjaciółka – wskazała na mnie i dodała – Pisali o
tym w gazetach. I ty śmiesz przychodzić po dwóch miesiącach i powiedzieć mi, że
to nie tak jak myślę?
- Chciałam
przyjść wcześniej, ale miałam pokazy, sesje zdjęciowe – tłumaczyła się Marta
- Przejdź do
rzeczy – poprosiła Paula
- Dobrze. To ja
poprosiłam Richie’go o spotkania i to ja zaczęłam go pierwsza całować. Nie
wiedziałam, że jesteście razem. Naprawdę. Gdybym wiedziała nigdy nie rozbiłabym
Waszego związku. Nigdy. Nie należę do takich osób. Richie prosił mnie o to
żebym Ci to wyjaśniła zaraz po tym jak się to zdarzyło, ale byłam już daleko
stąd. Teraz… Przed chwilą wróciłam do Berlina i pierwsze, co zrobiłam
przyjechałam do Ciebie, żeby to wyjaśnić. – Marta mówiła tak szybko jakby bała
się, że Mała zaraz jej przerwie.
- I ja mam w to
uwierzyć? – spytała dziewczyna
- Tak, bo taka
jest prawda. Fakt kocham go, ale wiem, że w jego sercu nie ma miejsca dla mnie.
Jest dla Ciebie.
W tym momencie
do naszego mieszkania wpadło US5. Oczywiście nie ma to jak czuć się u siebie w
domu i wchodzić do nas bez pukania, ale że ich kochamy to nie krzyczałyśmy na
nich nigdy za to. Jednak panowie nie byli w komplecie. Brakowało tam jednej
osoby, a mianowicie mojego brunecika.
- Gdzie Jay? –
spytałam Izzy’ego
- A Lou coś
jeszcze od niego chciał – dowiedziałam się
- Aha –
odpowiedziałam
- To ja już
pójdę. I pamiętaj o tym, co Ci powiedziałam – rzekła Marta i wyszła z naszego
mieszkania.
Richie patrzył
na Paulę jakby liczył, że ta coś powie, lecz ona nadal milczała. Usiadał na
fotelu i milczał. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się, lecz humor popsuł nam telefon
Izzy’ego.
- Słucham?
- …
- Że słucham?
To nie jest możliwe!
- …
- Dobrze zaraz
tam będziemy
Gdy się
rozłączył spojrzał po nas.
- Kto dzwonił?
– spytała Kim
- Dzwonili ze
szpitala – zaczął, lecz ja mu przerwałam
- Coś nie tak z
Jay’em? – spytałam
On kiwnął tylko
twierdząco głową. W moich oczach momentalnie pojawiły się łzy.
- W którym
szpitalu leży? – spytał Chris wstając
Izzy podał
nazwę szpitala.
- Jedziemy –
powiedziała Kamila. Wszyscy ubraliśmy się i zeszliśmy na dół.
Ja nie chciałam
puścić Izzy’ego. Wiec postanowiono, że Mikel jedzie z dziewczynami i ma
prowadzić, u nas prowadził Richie. Ja i Izzy siedzieliśmy z tyłu. Cały czas
płakałam. Teraz, kiedy wszystko wychodziło na prostą znów coś musiało stanąć na
przeszkodzie. Dojechaliśmy do szpitala w przeciągu kilku minut. Dowiedzieliśmy
się, że stan Jay’a jest ciężki i właśnie jest operowany złamane żebro przebiło
mu płuco. Siedzieliśmy w dziewiątkę pod salą operacyjną. Ja nadal płakałam a
Izzy obejmował mnie ramieniem. Operacja trwała już dobrą godzinę. Nikt nie
wychodził z Sali, ani nikt do niej nie wchodził. Po trzech godzinach wywieziono
Jay’a był blady i nieprzytomny. Dopadłam do lekarza i zaczęłam wypytywać, co z
nim.
- Pani kimś z
rodziny? – Spytał
- Przyszła żona
– odpowiedziałam
- Dobrze. Więc
powiem tak. Nie ma co liczyć na to, że z tego wyjdzie. Dajemy mu 72 godziny na
odzyskanie przytomności i samodzielne oddychanie, jeśli nie zacznie odłączamy
go od aparatury – powiedział mi lekarz
- Ja… Jak to? –
spytałam
- Tak jest
proszę pani. Nie ma sensu utrzymywać go przy życiu po tym czasie, bo nic już go
nie uratuje
Rozpłakałam się
na dobre.
- Można do
niego wejść? – spytał Izzy trzymając mnie w ramionach
- Tak, ale
jedna osoba – odpowiedział lekarza
- A mogą wejść
dwie? Wszedłbym ja i Ada – powiedział
- Dobrze niech
wejdą dwie, a reszta musi czekać na zewnątrz.
Zostaliśmy
zaprowadzeni do Sali Jay’a. Gdy go zobaczyłam nowa fala łez popłynęła po mojej
twarzy. Jego widok był tragiczny. Głowę miał zabandażowaną. Był podłączony do
różnych urządzeń podtrzymujących jego życie. Usiadłam na krzesełku, które było
obok łóżka. Dotknęłam jego ręki była… Właśnie, jaka ona była? Nie była na pewno
zimna i nie była na pewno ciepła. Była pośrednia miedzy tymi dwoma stanami.
Jego tors unosił się w rytmicznym oddechu, ale to nie on oddychał. To jakaś
maszyna oddychała za niego.
- Jay –
powiedziałam zachrypniętym od płaczu głosem – Proszę nie opuszczaj mnie. Nie
możesz. Nie pozwalam Ci. Pamiętasz mówiłeś zawsze razem. Zawsze. Przecież ja
Cię kocham. Odnalazłeś mnie w tłumie tylu dziewczyn i pozwoliłeś żebym Cię pokochała.
Izzy wyszedł z
Sali i wrócił do reszty. Oparł się o ścianę i otarł łzę. Spojrzał na
wszystkich. Chris obejmował płaczącą Patkę. Richie głaskał śpiącą na jego
kolanach Paulinę. Mikel i Kamila stali wtuleni w siebie. Do niego podeszła, Kim
i otarła kolejną łzę spływającą po jego policzku i przytuliła się do niego.
Nikt nie rozumiał, dlaczego tak musi być. Dlaczego ten, który najbardziej
zasługiwał na szczęście u boku Ady miał ją teraz i ich zostawić. Przecież nie
tak miało być. Izzy w myślach obwiniał siebie za ten wypadek. Przecież gdyby
nie on zmusił go do kupienia pierścionka na drugim końcu miasta nie doszłoby do
tego wypadku.
Patrzyłam na
bladą jak ściana twarz Jay’a. I znowu łzy pojawiły się na mojej twarzy.
Starałam się je powstrzymać, ale nie mogłam to było silniejsze ode mnie.
Położyłam głowę na łóżku, a jego rękę na moim policzku. Miał tylko 72 godziny
żeby się obudzić. Tylko tyle. Jednak ja wierzyłam, że jemu się uda. Że się
obudzi, że przeżyje, że będziemy razem.
Minęły dwie
doby, a ja nadal nie odstępowałam łóżka Jay’a. Spałam z głową położoną na jego
łóżku, a reszta siedziała. Piłam litry kawy i jadłam słodkie bułeczki.
Odstępowałam go tylko, kiedy musiałam iść do toalety. I oczywiście, kiedy
pojechałam do domu chłopaków się wykąpać i zmienić ubranie. Nie dałam im się
zatrzymać, żebym się w końcu wyspała. Zaczęła się trzecia doba. Decydująca.
- Miśku. Proszę
obudź się. Zacznij sam oddychać. Dla mnie. Dla nas. Dla chłopaków. Dla fanów.
Dla dziewczyn. Proszę.
Moje oczy już
nie miały, czym płakać. Wypłakałam chyba wszystkie łzy, jakie miałam. Oczy
miałam zapuchnięte. Schudłam. Włosy straciły blask. Jednym słowem stałam się
wrakiem człowieka jak to stwierdził Richie. Mnie to nie obchodziło. Teraz ważny
był i tylko on.
Nagle
usłyszałam, że on zaczyna kaszleć. Zdjęłam mu maskę, która dostarczała mu tlen
i pomagała oddychać.
- Ada –
powiedział do mnie szeptem
- Tak Jay.
Jestem – odpowiedziałam – Poczekaj pójdę po lekarza
- Nie zostań.
Nawet lekarz już tutaj nic nie da. Nie zostało mi wiele czasu – powiedział
- Jay nie mów
tak. Ty wyjdziesz z tego. – mówiłam
- Ada nie żyj
nadziejami. Chce zadać Ci jedno ważne pytanie
- Jakie?
- Wyjdziesz za
mnie? – spytał jeszcze słabszym głosem niż jak zaczął ze mną rozmawiać. Gasł.
Umierał na moich oczach.
- Tak –
odpowiedziałam
- W kieszeni
moich spodni jest pierścionek. Wyjmij go proszę
Zrobiłam tak
jak mnie poprosił. Otworzyłam pudełeczko i wyjęłam pierścionek
- Załóż go. I
proszę noś go do końca swoich dni. Nie proszę Cię abyś z nikim się nie wiązała,
ale proszę Cię abyś go nosiła. W ten sposób, chociaż pamiętaj o mnie.
I jego serce
przestało bić. Do Sali wpadło kilku lekarzy i zaczęli go reanimować. Zostałam
wypchnięta z Sali prosto w ramiona Izzy’ego.
- Izzy on
odchodzi. Poprosił mnie o rękę i odchodzi. Zostawia mnie tutaj – płakałam
- Malutka
spokojnie. On Cię nie zostawi. Spełniłaś jego ostatnie życie. Wróci zobaczysz –
Izzy głaskał mnie po włosach.
Z Sali wyszli
lekarza. Spojrzałam na aparaturę, która wskazywała z Jay żyje.
- Co z nim? – spytał
Izzy bo ja nie miałam siły wydusić z siebie słowa
- Jest z nami,
ale jest w śpiączce i nie wiadomo, kiedy się obudzi.
Hejka!
OdpowiedzUsuńJej, ale extra rozdział!
Jay musi z tego wszystkiego wyjśc!
Czekam na następny!!
Pozdrawiam ;*
[us5-i-moje-cudowne-zycie]
OMG!! Mało nie zeszłam na zawał... ale dobrze że Jay żyje to jest najważniejsze... normalnie aż łezki poleciały kiedy to czytałam :'( Teraz to ja ni będę mogła spać zasstanawiając się co się dzieje z brunetem. Piszy szbuciutko kolejny odcinek prosze :) Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńNO Ada i teraz ladnie go obudź :) a jak nie to zbaije, poćwiartuje, ugotuje, zjem płowe dam Maxowi a reszte sobie zamroże i zostawie na późńiej...zrozumiano? :) notka the best lepiej to hcyba juz nie mozna:) slicznie:*:* Pozdrawiam:*
OdpowiedzUsuńBrak mi słów. Popłakałam się. Jak dobrze, że Jay żyje. Mam nadzieje, że tak zostanie.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwościa na next
Buziaki
O Matko! A ja już myślałam, że Jay naprawdę zejdzie z tego świata ^^ Aż, strach się bać! Ale za to dobrze, że Paulina i Richie się jakoś pogodzili... Świetna notka!
OdpowiedzUsuńGdy weszłam na twój blog od razu go polubiłam :) Mam prośbę: czy o nowych notkach mogłabyś poinformować mnie pod moim numerem GG: 579959? Byłabym bardzo wdzięczna.
Pozdrawiam
Lena
PS: Jeśli znajdziesz chwilkę czasu zapraszam na http://my-addiction.blog.onet.pl/
Ehhh... Powiem tak, że rozdział ciekawy i interesujący, ale wydawał mi sie inny niż poprzednie :PP Dlaczego ? Nie mam pojęcia :D Najbardziej spodobał mi się wątek, gdy Ada przyjęła zaręczyny, to było romantyczne, ciekawe, pasjonujące albo nie, nie wiem jakie słowo byłoby do tego odpowiednie. Juz czekam na następny rozdział ;)) Pozdrawiam ;**
OdpowiedzUsuń