sobota, 21 lipca 2012

Rozdział 36 - "…Wiara jednak daje szanse by, miłość nasza – mogła żyć…"


Minęło kilka dni. Jay chodził tajemniczy. Zresztą on zawsze był tajemniczy nigdy nie mogłam do końca odkryć, co on myśli w danej sytuacji. Ale właśnie tą jego tajemniczość kochałam najbardziej ze wszystkich jego cech. Wiele razy mnie zaskakiwał.
Patrycja znowu zaczęła się uśmiechać. Do tej kobiety ciężko niektóre sprawy dochodzą, ale na szczęście to, że Chris poza nią świata nie widzi pojęła jeszcze w miarę szybko.
Nadszedł ostatni dzień lutego – sobota. US5 było na jakiś wywiadzie w telewizji, więc nam pozostało siedzenie w domu.
- Kogo znowu niesie? – spytała Paula idą otworzyć drzwi, za którymi stała dziewczyna, przez która blondynka teraz cierpiała.
Należy dodać, że Paulina była bardzo dzielna. Nie płakała prawie wcale, a jeśli już płakała to tak żebyśmy tego nie widziały. Jednak dobrze wiedziałyśmy, co musi dziać się teraz w jej duszy.
- Czego tu chcesz? – spytał oschle Paulina
- Jestem Marta – przedstawiła się dziewczyna i dodała – Chciałabym porozmawiać z Pauliną Cerekwicką
- Słucham? – spytała
- Mogę wejść myślę, że powinnam Ci coś wyjaśnić – rzekła
- Jasne wchodź – dziewczyna wpuściła ją do środka i zaprowadziła do salonu
- A nie ma miejsca gdzie mogłybyśmy porozmawiać w cztery oczy? – spytała Marta myśląc, że my nic nie wiemy
- Spokojnie one są we wszystko wtajemniczone to moje przyjaciółki. Chcesz się czegoś napić? – widać było, że blondynka stara się być miła.
- Nie dziękuje ja tylko na chwilę – usiadła obok mnie.
- Więc, o czym chciałaś porozmawiać? – spytała ją Mała
- O Richie’m – odpowiedziała Marta
-Ale nie ma, o czym rozmawiać. On jest wolny. Mnie i jego nic nie łączy – powiedziała blondynka
- Właśnie o to chodzi, że to nie jest tak jak Ty myślisz z tym pocałunkiem – zaczęła Marta
- A jak? Kobieto widziała Was moja przyjaciółka – wskazała na mnie i dodała – Pisali o tym w gazetach. I ty śmiesz przychodzić po dwóch miesiącach i powiedzieć mi, że to nie tak jak myślę?
- Chciałam przyjść wcześniej, ale miałam pokazy, sesje zdjęciowe – tłumaczyła się Marta
- Przejdź do rzeczy – poprosiła Paula
- Dobrze. To ja poprosiłam Richie’go o spotkania i to ja zaczęłam go pierwsza całować. Nie wiedziałam, że jesteście razem. Naprawdę. Gdybym wiedziała nigdy nie rozbiłabym Waszego związku. Nigdy. Nie należę do takich osób. Richie prosił mnie o to żebym Ci to wyjaśniła zaraz po tym jak się to zdarzyło, ale byłam już daleko stąd. Teraz… Przed chwilą wróciłam do Berlina i pierwsze, co zrobiłam przyjechałam do Ciebie, żeby to wyjaśnić. – Marta mówiła tak szybko jakby bała się, że Mała zaraz jej przerwie.
- I ja mam w to uwierzyć? – spytała dziewczyna
- Tak, bo taka jest prawda. Fakt kocham go, ale wiem, że w jego sercu nie ma miejsca dla mnie. Jest dla Ciebie.
W tym momencie do naszego mieszkania wpadło US5. Oczywiście nie ma to jak czuć się u siebie w domu i wchodzić do nas bez pukania, ale że ich kochamy to nie krzyczałyśmy na nich nigdy za to. Jednak panowie nie byli w komplecie. Brakowało tam jednej osoby, a mianowicie mojego brunecika.
- Gdzie Jay? – spytałam Izzy’ego
- A Lou coś jeszcze od niego chciał – dowiedziałam się
- Aha – odpowiedziałam
- To ja już pójdę. I pamiętaj o tym, co Ci powiedziałam – rzekła Marta i wyszła z naszego mieszkania.
Richie patrzył na Paulę jakby liczył, że ta coś powie, lecz ona nadal milczała. Usiadał na fotelu i milczał. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się, lecz humor popsuł nam telefon Izzy’ego.
- Słucham?
- …
- Że słucham? To nie jest możliwe!
- …
- Dobrze zaraz tam będziemy
Gdy się rozłączył spojrzał po nas.
- Kto dzwonił? – spytała Kim
- Dzwonili ze szpitala – zaczął, lecz ja mu przerwałam
- Coś nie tak z Jay’em? – spytałam
On kiwnął tylko twierdząco głową. W moich oczach momentalnie pojawiły się łzy.
- W którym szpitalu leży? – spytał Chris wstając
Izzy podał nazwę szpitala.
- Jedziemy – powiedziała Kamila. Wszyscy ubraliśmy się i zeszliśmy na dół.
Ja nie chciałam puścić Izzy’ego. Wiec postanowiono, że Mikel jedzie z dziewczynami i ma prowadzić, u nas prowadził Richie. Ja i Izzy siedzieliśmy z tyłu. Cały czas płakałam. Teraz, kiedy wszystko wychodziło na prostą znów coś musiało stanąć na przeszkodzie. Dojechaliśmy do szpitala w przeciągu kilku minut. Dowiedzieliśmy się, że stan Jay’a jest ciężki i właśnie jest operowany złamane żebro przebiło mu płuco. Siedzieliśmy w dziewiątkę pod salą operacyjną. Ja nadal płakałam a Izzy obejmował mnie ramieniem. Operacja trwała już dobrą godzinę. Nikt nie wychodził z Sali, ani nikt do niej nie wchodził. Po trzech godzinach wywieziono Jay’a był blady i nieprzytomny. Dopadłam do lekarza i zaczęłam wypytywać, co z nim.
- Pani kimś z rodziny? – Spytał
- Przyszła żona – odpowiedziałam
- Dobrze. Więc powiem tak. Nie ma co liczyć na to, że z tego wyjdzie. Dajemy mu 72 godziny na odzyskanie przytomności i samodzielne oddychanie, jeśli nie zacznie odłączamy go od aparatury – powiedział mi lekarz
- Ja… Jak to? – spytałam
- Tak jest proszę pani. Nie ma sensu utrzymywać go przy życiu po tym czasie, bo nic już go nie uratuje
Rozpłakałam się na dobre.
- Można do niego wejść? – spytał Izzy trzymając mnie w ramionach
- Tak, ale jedna osoba – odpowiedział lekarza
- A mogą wejść dwie? Wszedłbym ja i Ada – powiedział
- Dobrze niech wejdą dwie, a reszta musi czekać na zewnątrz.
Zostaliśmy zaprowadzeni do Sali Jay’a. Gdy go zobaczyłam nowa fala łez popłynęła po mojej twarzy. Jego widok był tragiczny. Głowę miał zabandażowaną. Był podłączony do różnych urządzeń podtrzymujących jego życie. Usiadłam na krzesełku, które było obok łóżka. Dotknęłam jego ręki była… Właśnie, jaka ona była? Nie była na pewno zimna i nie była na pewno ciepła. Była pośrednia miedzy tymi dwoma stanami. Jego tors unosił się w rytmicznym oddechu, ale to nie on oddychał. To jakaś maszyna oddychała za niego.
- Jay – powiedziałam zachrypniętym od płaczu głosem – Proszę nie opuszczaj mnie. Nie możesz. Nie pozwalam Ci. Pamiętasz mówiłeś zawsze razem. Zawsze. Przecież ja Cię kocham. Odnalazłeś mnie w tłumie tylu dziewczyn i pozwoliłeś żebym Cię pokochała.
Izzy wyszedł z Sali i wrócił do reszty. Oparł się o ścianę i otarł łzę. Spojrzał na wszystkich. Chris obejmował płaczącą Patkę. Richie głaskał śpiącą na jego kolanach Paulinę. Mikel i Kamila stali wtuleni w siebie. Do niego podeszła, Kim i otarła kolejną łzę spływającą po jego policzku i przytuliła się do niego. Nikt nie rozumiał, dlaczego tak musi być. Dlaczego ten, który najbardziej zasługiwał na szczęście u boku Ady miał ją teraz i ich zostawić. Przecież nie tak miało być. Izzy w myślach obwiniał siebie za ten wypadek. Przecież gdyby nie on zmusił go do kupienia pierścionka na drugim końcu miasta nie doszłoby do tego wypadku.
Patrzyłam na bladą jak ściana twarz Jay’a. I znowu łzy pojawiły się na mojej twarzy. Starałam się je powstrzymać, ale nie mogłam to było silniejsze ode mnie. Położyłam głowę na łóżku, a jego rękę na moim policzku. Miał tylko 72 godziny żeby się obudzić. Tylko tyle. Jednak ja wierzyłam, że jemu się uda. Że się obudzi, że przeżyje, że będziemy razem.
Minęły dwie doby, a ja nadal nie odstępowałam łóżka Jay’a. Spałam z głową położoną na jego łóżku, a reszta siedziała. Piłam litry kawy i jadłam słodkie bułeczki. Odstępowałam go tylko, kiedy musiałam iść do toalety. I oczywiście, kiedy pojechałam do domu chłopaków się wykąpać i zmienić ubranie. Nie dałam im się zatrzymać, żebym się w końcu wyspała. Zaczęła się trzecia doba. Decydująca.
- Miśku. Proszę obudź się. Zacznij sam oddychać. Dla mnie. Dla nas. Dla chłopaków. Dla fanów. Dla dziewczyn. Proszę.
Moje oczy już nie miały, czym płakać. Wypłakałam chyba wszystkie łzy, jakie miałam. Oczy miałam zapuchnięte. Schudłam. Włosy straciły blask. Jednym słowem stałam się wrakiem człowieka jak to stwierdził Richie. Mnie to nie obchodziło. Teraz ważny był i tylko on.
Nagle usłyszałam, że on zaczyna kaszleć. Zdjęłam mu maskę, która dostarczała mu tlen i pomagała oddychać.
- Ada – powiedział do mnie szeptem
- Tak Jay. Jestem – odpowiedziałam – Poczekaj pójdę po lekarza
- Nie zostań. Nawet lekarz już tutaj nic nie da. Nie zostało mi wiele czasu – powiedział
- Jay nie mów tak. Ty wyjdziesz z tego. – mówiłam
- Ada nie żyj nadziejami. Chce zadać Ci jedno ważne pytanie
- Jakie?
- Wyjdziesz za mnie? – spytał jeszcze słabszym głosem niż jak zaczął ze mną rozmawiać. Gasł. Umierał na moich oczach.
- Tak – odpowiedziałam
- W kieszeni moich spodni jest pierścionek. Wyjmij go proszę
Zrobiłam tak jak mnie poprosił. Otworzyłam pudełeczko i wyjęłam pierścionek
- Załóż go. I proszę noś go do końca swoich dni. Nie proszę Cię abyś z nikim się nie wiązała, ale proszę Cię abyś go nosiła. W ten sposób, chociaż pamiętaj o mnie. 
I jego serce przestało bić. Do Sali wpadło kilku lekarzy i zaczęli go reanimować. Zostałam wypchnięta z Sali prosto w ramiona Izzy’ego.
- Izzy on odchodzi. Poprosił mnie o rękę i odchodzi. Zostawia mnie tutaj – płakałam
- Malutka spokojnie. On Cię nie zostawi. Spełniłaś jego ostatnie życie. Wróci zobaczysz – Izzy głaskał mnie po włosach.
Z Sali wyszli lekarza. Spojrzałam na aparaturę, która wskazywała z Jay żyje.
- Co z nim? – spytał Izzy bo ja nie miałam siły wydusić z siebie słowa
- Jest z nami, ale jest w śpiączce i nie wiadomo, kiedy się obudzi.

6 komentarzy:

  1. Hejka!
    Jej, ale extra rozdział!
    Jay musi z tego wszystkiego wyjśc!
    Czekam na następny!!
    Pozdrawiam ;*
    [us5-i-moje-cudowne-zycie]

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG!! Mało nie zeszłam na zawał... ale dobrze że Jay żyje to jest najważniejsze... normalnie aż łezki poleciały kiedy to czytałam :'( Teraz to ja ni będę mogła spać zasstanawiając się co się dzieje z brunetem. Piszy szbuciutko kolejny odcinek prosze :) Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. NO Ada i teraz ladnie go obudź :) a jak nie to zbaije, poćwiartuje, ugotuje, zjem płowe dam Maxowi a reszte sobie zamroże i zostawie na późńiej...zrozumiano? :) notka the best lepiej to hcyba juz nie mozna:) slicznie:*:* Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Brak mi słów. Popłakałam się. Jak dobrze, że Jay żyje. Mam nadzieje, że tak zostanie.
    Czekam z niecierpliwościa na next
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  5. zapiski.leny@autograf.pl22 lipca 2012 16:39

    O Matko! A ja już myślałam, że Jay naprawdę zejdzie z tego świata ^^ Aż, strach się bać! Ale za to dobrze, że Paulina i Richie się jakoś pogodzili... Świetna notka!
    Gdy weszłam na twój blog od razu go polubiłam :) Mam prośbę: czy o nowych notkach mogłabyś poinformować mnie pod moim numerem GG: 579959? Byłabym bardzo wdzięczna.
    Pozdrawiam
    Lena
    PS: Jeśli znajdziesz chwilkę czasu zapraszam na http://my-addiction.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  6. Ehhh... Powiem tak, że rozdział ciekawy i interesujący, ale wydawał mi sie inny niż poprzednie :PP Dlaczego ? Nie mam pojęcia :D Najbardziej spodobał mi się wątek, gdy Ada przyjęła zaręczyny, to było romantyczne, ciekawe, pasjonujące albo nie, nie wiem jakie słowo byłoby do tego odpowiednie. Juz czekam na następny rozdział ;)) Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń