Ostanie tydzień
był najgorszy. Nie wstawałam, praktycznie cały czas spałam, albo prowadziłam
krótkie rozmowy z przyjaciółmi. Mój organizm nie zgadzał się, aby rozmowy
trwały dłużej niż półgodziny, ponieważ później dostawałam ogromnego ataku.
Gorączka trawiła moje ciało od dłuższego czasu i żadnym sposobem nie dało się
jej zbić.
Jest niedziela.
Na chwilę odzyskałam świadomość. Jestem wstanie myśleć bez żadnego większego
wysiłku. Siedzi przy mnie Jay z Kacprem na rękach. Ja głaskałam synka po
główce. Nie było z nami nikogo. Jakby wszyscy wiedzieli, że mój czas się
zbliża. Jay nic nie mówił. Nie powiedział również, że mnie kocha, ale ja to
wiedziałam. Jego słowa były zbędne.
- Kocham Was –
powiedziałam z wysiłkiem
- My Ciebie też
– powiedział Jay drżącym głosem.
Moja głowa
opadła bezwładnie na jego ramię. Zamknęłam oczy, aby nabrać sił na
wypowiedzenie kolejnego zdania. A trwało to bardzo długo. Każdy ruch, każde
słowo sprawiało mi ogromny ból, a żeby nabrać sił na kolejną czynność i zdanie
potrzebowałam bardzo wiele czasu. W końcu po dwóch godzinach siedzenia w ciszy
i wspominania w myślach tego, co przeżyłam wydusiłam:
- Może i
dobrze, że życie nie jest wieczne, bo wiem, że przyjdziesz do mnie jeszcze
***
- Może i
dobrze, że życie nie jest wieczne, bo wiem, że przyjdziesz do mnie jeszcze
Te słowa były
jej ostatnimi. Po nich zamknęła oczy na zawsze. Odeszła wtulona w Jay’a i z
małym Kacprem na rękach. Jay wiedział, że już nic nie da się zrobić. Z jego
brązowych oczu popłynęły łzy. Wziął swojego małego synka i wyszedł z sali na
korytarz gdzie siedzieli wszyscy: przyjaciele i rodzina.
- To już koniec
– wyszeptał i rozpłakał się jak małe dziecko.
Nikt ze
zgromadzonych nie wiedział, co czuje. Byli małżeństwem tylko 18 miesięcy. Jay
kochał ją nad życie. Dlatego przez pół roku nie koncertował z zespołem. Jego
miejsce na ten czas zastąpił, Roger, który też był tutaj obecny. Wszyscy
zaczęli płakać. Tylko mały Kacper spał najspokojniej w świecie. Stali tak
jeszcze długo. Nikt nic nie mówił. Każdy zastanawiał się, dlaczego tak piękna i
miła dziewczyna została zabrana z tego świata. Przecież miała męża, dziecko.
Była młoda. Dużo życia przed sobą, ale widocznie Bóg widział jej miejsce obok
siebie. W końcu stwierdzili, że musza iść, bo mały Kacper zaczął się dopominać
jedzenia. Wsiedli do samochodów. Jay stał się nie obecny duchem. Wszystko robił
sam. Karmił, przebierał, przewijał małego, kąpał. Starał się nie myśleć o tej,
którą miał za dwa dni pochować. Rodzina zajęła się sprawami pogrzebu. Miała
zostać pochowana w Niemczech tam gdzie odeszła z tego świata. Jay nie chciał
żeby trumna była otwarta podczas pogrzebu, mimo, że miał taką możliwość. Znowu
zaczął płakać. Nie ukrywał tego. Nikt nic nie mówił. Nikt go nie pocieszał.
Wszyscy wiedzieli, że on tego nie chce. Po pogrzebie każdy poszedł do swojego
domu. Jay po raz pierwszy od śmierci Ady został sam w ich wspólnym mieszkaniu.
Wszedł do kuchni, w której żona przygotowywała mu i ich synkowi posiłki.
Uśmiechnął się. Przypomniał sobie jak kochał patrzyć na nią krzątającą się przy
kuchni. Następnie swoje kroki skierował do salonu. Tu sam nie wiedział czy się
śmiać czy płakać. Tu dowiedział się, że zostanie jego żoną, tu dowiedział się,
że zostanie ojcem. Spojrzał na kominek. Nad kominkiem była półka ze zdjęciami.
Każde zdjęcie było z innego okresu czasu. Pierwsze, kiedy się jeszcze szczerze
nienawidzili, drugie, gdy się przyjaźnili, kolejne, gdy byli para, gdy byli
parą narzeczonych, małżeństwem, gdy Ada była w ciąży i widać było już jej
brzuszek, z Kacprem na rękach. Spojrzał na synka, który spał u niego na rękach.
Dopiero teraz zrozumiał jak wiele stracił Kacperek. Jego synek stracił matkę
mając pół roku. Nie będzie jej pamiętać, bo kilka dni po jego narodzinach
wyszło na jaw, że jest chora i że nie ma dla niej żadnego ratunku. Położył
małego do łóżeczka. Sam nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Poszedł do ich
sypialni. Otworzył szafkę nocną przy jej stronie łóżka. Zobaczył tam kopertę
zaadresowana do niego. Otworzył ją i zaczął czytać list.
„ Kochany!
Piszę ten list, bo może nie będę miała odwagi powiedzieć Ci tego prosto w
oczy. Z trudnością powiedziałam Ci o mojej chorobie. Ale tego nie mogłam Ci już
powiedzieć prosto w oczy. Tego, co czuje. Wiem, że mało mówiłam Ci, ze Cię
kocham. Ale dla mnie słowo „Kocham Cię” masz szczególną moc. Gdybym tylko
wiedziała, że tak potoczy się moje życie na pewno słyszałbyś je częściej. Nie
żałuje, żadnej z chwil. No może oprócz tej, kiedy ze sobą walczyliśmy. Gdyby
nie ta walka może byli byśmy ze sobą dłużej? Nie wiem. I nie chce gdybać. Chce
żebyś wiedział, że ja zawsze będę z Tobą. Nigdy Cię nie opuszczę nawet po
śmierci. Wiem, że zaopiekujesz się naszym synkiem jak nikt inny. Proszę o jedno
mów mu, że miał mamę, która go naprawdę bardzo mocno kochała.
Jeśli tylko pokochasz jakąś inną kobietę to bądź z nią. Nie chce abyś
przeze mnie był dalej sam tylko z Kacprem. Zasługujesz na kogoś lepszego niż
ja. Bądź szczęśliwy.
Ada”
Usłyszał
pukanie do drzwi. Poszedł je otworzyć. Za nimi stała Yasmin. Nic nie mówiąc
przytuliła go. Jay zaczął płakać jak małe dziecko. Nie rozumiał, dlaczego ona.
Przecież tak długo się o nią starał. Tak długo była nie dla niego. A teraz
odeszła na zawsze. Dla niego poświęciła swoją naukę pracę.
Mijały, dni,
miesiące i lata. Jay zrezygnował z zespołu, jego miejsce zajął Roger. Został
menagerem swojego brata, który chciał zaistnieć w świecie gwiazd. Jego życzenie
się spełniło dzięki Jay’owi. Samotny ojciec nie rozglądał się za innymi
kobietami. W jego sercu nadal była tylko Ada.
Niestety US5
rok po śmierci Ady rozpadło się. Chłopcy zrozumieli, że US5 może istnieć tylko
z Jay’em i nikt nawet, Roger go nie zastąpi.
Izzy i Kim żyli
szczęśliwie. Nie starali się o kolejne dziecko… bynajmniej na razie nie.
Wszystko układało im się zgodnie z planem. Kim zaczęła studia prawnicze i potem
zaczęła pracować jako prawnik. Izzy natomiast poświęcił się temu, co umiał,
czyli założył własną szkołę tańca. Oni żyli długo i szczęśliwie i zawsze razem
pokonywali wszystkie problemy związane z ich małżeństwem jak i z wychowywaniem
córeczki Anastazji, która wyrosła na śliczną dziewczynkę, która miała różki
diabełka.
Moja siostra i
Mikel dwa lata po odejściu Ady zostali małżeństwem, a także rodzicami
wspaniałego chłopca Tom’a, który był wykapanym tatą. Po tacie odziedziczył
również zamiłowanie do tańca. Już od małego wszystkie znaki na niebie i ziemi
wskazywały na to, że będzie wspaniałym tancerzem i jak się później okazało tak
też było. Wygrywał wszystkie możliwe konkursy, co powodowało, że jego rodzice
pęcznieli z dumy.
Natomiast
trochę inaczej potoczyły się losy, Patrycji i Chrisa. Wzięli oni ślub, zostali
rodzicami dwójki bliźniaków Marka i Viktorii, ale niestety po 12 latach
małżeństwa coś zaczęło się miedzy nimi psuć. Kłócili się o byle, co. Bywały
kłótnie o przestawiony kubek na blacie. Zaczęli po prostu sobie zawadzać w
życiu. Widzieli, że ich dzieci przez to cierpią. Więc aby im zaoszczędzić
widoku kłócących się rodziców rozwiedli się w pokojowej atmosferze. Patrycja
wrócił do Polski razem z dziećmi, co nie bardzo podobało się jej byłemu mężowi,
ale w końcu, gdy zrozumiał, że jego była żona nie utrudnia mu tym sposobem
widywania się z dziećmi przestał mieć o to do niej żal. Nawet zauważył, że
Patrycja ułatwia mu kontakty z dziećmi wożąc je do niego, kiedy tylko chciał, a
nie mógł ruszyć się z Berlina.
Paulinę i
Richie’ego przyjaciele określali mianem pary idealnej. Nie kłócili się
praktycznie nigdy. Zawsze starali się wszystko rozwiązać w zgodzie. Po swoim
ślubie, który odbył się, gdy oboje mieli skończone po 25 lat urodziła im się
trójka dzieci. Dwóch chłopców: Kamil i Karol oraz jedna słodka dziewczynka:
Cassie. Całą piątką mieszkali na obrzeżach miasta Los Angeles. Żyło im się tam
wspaniale. Każdą wolną chwilę spędzali razem. Richie został artystą solowym,
więc miał mało czasu dla rodziny, ale starał im się to wynagradzać, kiedy tylko
był w domu
A co się stało
dalej z Jay’em? Otóż pomagał bratu zaistnieć w świecie gwiazd. Patrzył jak jego
syn dorasta bez matki, dlatego zdecydował się na związek z Leną, która dziwnym
trafem znowu pojawiła się w jego życiu. Jay za nic w świecie nie zgodził się na
dzieci, ponieważ jej nie kochał. Było to małżeństwo z rozsądku. Chciał po
prostu zapewnić synowi, aby ten wychowywał się w pełnej rodzinie.
Płacze...wzruszyło mnie to do granic możliwości.
OdpowiedzUsuńPieknie zakończyłaś, szkoda że smutne zakończenie.
Buziaki;*
cudowne...popłakałam się....szkoda że to już koniec...i proszę zacznij nowe opowiadanie, bo piszesz świetnie...
OdpowiedzUsuńOjjj :(
OdpowiedzUsuńRozpłakałam się na końcówce :(
Dosłownie :(
Piękne zakończenie.
Mam nadzieje, ze zaczniesz pisac nowe opowiadanie :)
A co do podziękowań: Oczywiście że wybaczam i nie masz za co dziękowac ;*
Pozdrawiam ;**
[milosc-przetrwa-cala-wiecznosc]
Bosh jakie to piekne...
OdpowiedzUsuńAz sie poplakam.
Szkoda ze jego zycia tak sie potoczylo, jego sefce nie umialo juz kochac
Pieknie;*
Nio no boska nocia ryczałam jak durna gdy czytałam tą notkę jeszcze nigdy nie czytałam aż tak smutnego rozdziału mam nadzieje że jednak zaczniesz pisać cos nowego , bo naprawde masz talent .
OdpowiedzUsuń.pozdrawiam i zapraszam na dwa moje blogi jeden z nich to www.bigfrends-viki-and-us5.blog.onet.pl a drugi , który prowadze z monika to www.amor-fati-us5.blog.onet.pl ostatnio na tych dwuch blogach pojawiły sie nowe notki .
W dobrym momęcie skończyłaś. =) Szkoda, ze tak smutno... Ja ja jestem największą fanką Ady opowiadań =P jestem tak wysoko bo akurat z nią gadałam na gadu =) Nie mogę sie doczekać sierpnia skoro zaczniesz pisać nowe opowiadanie... Uczeń ma przegonić mistrza?? =) Takeigop mistrza jak Ty to nie da rady =P Pozdro =* Buziam =*
OdpowiedzUsuńahm^^ smutno na końcu. a tytuł jest z piosenki Verby, z młodych wilków
OdpowiedzUsuńPod koniec już emocje mi całkiem puściły. To się nazywa zakończenie z klasą!
OdpowiedzUsuńZressztą jak mówią: Nie ważne jak się zaczyna, ale ważne jak się kończy i chwała ci za to...
Tylko jednego nie rozumiem... Czemu Jay skretyniał i mimo wszystko nawet z tego rozsądku (lub raczej jego braku), związał się z Leną?! Eh... Ci faceci... Cóż mogę jeszcze powiedzieć?
Było mi naprawdę bardzo przyjemnie stykać się (choć może to złe słowo, ale łzy mi tak nachodzą do oczu, że nie mogę nic innego wymyślić...) z twoim blogiem, twoją twórczością... Cieszę się, że nie rezygnujesz całkiem z blogowania :)
No i także serdecznie dziękuję za podziękowanie :*
Życzę powodzenia w dalszym pisaniu i pozdrawiam cieplutko,
LenaC
http://my-addiction.blog.onet.pl/
Szczerze chciało mi sie płakać czytając ten rozdział, chociaż poprzedni był bardziej wzruszający. Podobało mi sie i to bardzo, niewiele dziewczyn potrafi swoimi opowieściami wywołać u mnie łzy i tak mocno zachęcić do czytania kolejnych rozdziałów. Bardzo często leżąc wieczorami w łóżku rozmyślałam o tym blogu i dalszej historii bohaterów. Na prawdę był to fantastyczny blog i mam nadzieję, że w sierpniu przeczytam następną ciekawą opowieść w twoim wykonaniu. Heh, te podziękowanie zwaliło mnie z nóg. Mało kto potrafi docenić moje komentarze :P Ale nawet nie wiesz jak miło mi sie zrobiło gdy zobaczyłam 'Mendi' ... ;)) Czytałam to z wielkim uśmiechem na twarzy =* Dziękuję =* Pozdrawiam =* I życzę powodzenia =*
OdpowiedzUsuńwww.love--me-or-hate--me.blog.onet.pl
no to sie popłakałam:(;(;(;( a myślałam że stanie sie cud i że Ada wyzdrowieje :( ale na szczęście to było opowiadanie ale i tak płacze bo łzy same mi lecą;( to może zakończe bo zaraz klawiatura będzie cała mokra:( Pozdrawiam :*:*:*:*:*
OdpowiedzUsuńNie ma co po prostu sie poryczałam ... ale juz jest okej i smutno ze skonczylas bo co ja bede czytac co?? twoje opka naprawde super sie czytało zreszta wiesz o tym juz i mam nadzieje ze jednak sie zdecydujesz pisac nowe ... za wyroznienie dziekuje ale nie masz za co mi dziekowac jestem bo chce i zawsze tak bedzie....
OdpowiedzUsuńchyba pora konczyc bo sie rozpisałam :)
Normalnie poryczałam się jak małe dziecko, czemu Ada musiała umrzeć ;( ;( ;( Jay i tak był dzielny, wielu mężczyzn poprostu by się załamało a on opiekował się małym Kacperkiem. Dobrze że u Mikela, Richioego i Izzy'ego małżeństwa się udały, no i stworzyli cudowne rodziny. Rozwód Chrisa, mozę też był najlepszym rozwiązaniem, lepiej się rozstać w pokoju niż żyć w kłamstwie i żażyłej wojnie. Kochana dziękuej za te miłe słowa, noramlnie nie wiem co powiedzieć :*:*:*:*:* Ozywiście, że będę Cię informować o nowyvh odcinak na moih blogach i przy okazji mam nadzieje, ze już nie długo będziemy mogli przeczytać Twoje następne opowiadanie. A jak narazie staje się czytelniczką opowiadania które prowadzisz z przyjaciółką, tak? Jeszcze raz dziękuje :*:*:*
OdpowiedzUsuńP.S. Uwierzysz, że pisząc ten komentarz łzy spływają mi ciurkiem po twarzy? Jestem pod ogromnym wrażeniem Twojej twórczości :*:*:* 3maj się cieplutko :*:*:*:*
cześć siostra. Powiem tak: to chyba nie będzie zdziwieniem, że powiem, że straszie się rozpłakałam :) bo rozdział jesy cudowny;) Pracowałaś nad nim długo i udało ci się :) Co do kolejnego bloga... założe się, że będzie. Musi być bo szkoda żebyś mi się zmarnowała pisząc tylko te bzdury ze mną. Po trzecie co do tego ze wytrzymuje z Toba? Jak mogłoby być inaczej??? Na mnie zawsze możesz liczyć:) i będziesz mogła...albo inaczej..mogłaś liczyć, możesz liczyć i będziesz mogła liczyć :) Dzieki za dedykacje (jezeli o mnie chodzi) Więc, od dzisiaj ty zabierasz sie za swoj nowy blog (fabuła itp) i zaczynamy ostrą jazdę z naszym opowiadaniem(może coś z niego wyjdzie, kompletna klapa z niego nie ebdzie) a co do tego blogu. Co ja teraz czytać będę?
OdpowiedzUsuńNo i się poryczałam :( :(
OdpowiedzUsuńTak smutno mi jest pożenać się z z Twoim opowiadaniem, bardzo lubiłam je czytać. Niekiedy czytałam je po kilka razy, słuchając muzykę którą podawałaś w rozdziałach.
Ada była taką naturalną osobą, nie taką jaką wymyślają w opowiadaniach, Ty potrafiłaś to wszystko ładnie napisać...
Mam nadzieje, że jednak weżmiesz się za pisanie kolejnego opowiadania, ponieważ są super.
To chyba o mnie chodziło w podziękowaniu :) Dzięki wielkie, ktos mnie zauważył xD Żartowałam.
Buziaki kochana, czekam na powiadomienie o nowym rodziale.
Hi:))
OdpowiedzUsuńO ja..wiesz te ostatnie 2 rozdziały były bardzo wzruszające...
Przyznam ze tak po cichutku myślałam ze Ada jednak wyzdrowieje,a tu nagle taki zwrot akcji...
Cóż ja mogę powiedzieć ślicznie...;))
Dobrze ze przynajmniej życie udało sie pozostałym bohaterom...
No może nie wliczając Watrinów;]
A właśnie...co do podziękowań to naprawdę nie trzeba było:))
Wiesz przyjemnie czytało mi sie to opo....
Ale dziękuję za pamięć;*
Pozdrawiam buziaki:***
www.we-are-the-one.blog.onet.pl
Żałuję tylko,że tak późno natrafiłam na Twoje opowiadanie.Ale muszę przyznac,że gdy czytałam o chorobie Ady(nie mówiąc już o jej śmierci w opowiadaniu,bo wtedy to płakałam jak dosłownie małe dziecko)to łzy lały mi się z oczu strumieniami.Napisałaś bardzo wzruszające opowiadanie,pokazałaś w nim miłą i nie zawsze dobrą częśc życia.W swoim opowiadaniu opisałaś mnóstwo problemów i przeciwności losu,jakie możemy napotkac na swojej drodze w życiu.Muszę ci przyznac,że teraz,kiedy piszę ten komentarz nadal jest mi smutno,ale z czystym sercem mogę powiedziec,że Twoje opowiadanie jest najbardziej wzruszającym,jakie kiedykolwiek czytałam.Przepraszam Cię za to,że nie zostawiałam Ci komentarzy po notkami,jak inni,ale na twoje opowiadanie natrafiłam naprawdę niedawno,wtedy kiedy opowiadanie było już zakończone.Sama nie wiem co mogę Ci jeszcze powiedziec.Naprawdę jeszcze nigdy nie przeżyłam tak losów bohaterów opowiadań,a przecież czytałam ich wiele.Twoje opowiadanie bardzo mnie wzruszyło,tak jak żadne inne.Jest wyjątkowe.Co prawda koniec jest smutny,ale jak każdy wie w życiu prawdopodobny.Cieszę się jednak,że opisałaś w opowiadaniu także inne,wesołe sytuacje,śluby,narodziny dzieci,imprezy.To też bardzo do mnie dotarło,pokazało mi i przypomniało,że życie nie składa się konkretnie ze złych albo dobrych rzeczy,że raz w życiu jest lepiej,a raz gorzej.Dzięki za to,że uświadomiłaś mi,jakie jest życie,z czego się składa i czego możemy się po nim spodziewac.Mam nadzieję,że kiedyś wejdziesz jeszcze na tego bloga i przeczytasz to,co chciałam ci powiedziec.
OdpowiedzUsuń