sobota, 21 lipca 2012

Rozdział 45 - "Często, aby stało się to, czego pragniemy, trzeba tylko przestać robić to, co robimy"


- Ada na pewno dobrze się czujesz? – spytał mnie Jay po raz kolejny w dniu ślubu Kim i Izzy’ego.
- Tak kochanie – odpowiedziałam po raz kolejny
- Bo blado strasznie wyglądasz – stwierdził wiążąc krawat
- Ale nic mi nie jest – powiedziałam zapinając kolczyki
- Ale martwię się o moje dwa skarby – powiedział
- Wiem kochanie – powiedziałam i pocałowałam go w policzek, co spowodowało, że na jego policzku został czerwony ślad od szminki
- Ada jak ja wyglądam – powiedział ze śmiechem
- Bardzo ładnie – odpowiedziałam również ze śmiechem i zaczęłam ścierać czerwoną szminkę z jego policzka
- Tylko pamiętaj będziesz chciała wrócić do domu, źle się czuć masz mi zaraz powiedzieć – dawał mi kolejne nauki w ciągu całego dnia
- Tak Jay pamiętam – powiedziałam znudzona już
W końcu oboje byliśmy gotowi do wyjścia. Do kościoła wiózł nas mój tata. I on oczywiście zaczął mi prawić morały, ale znalazłam gdzieś w swojej głowie taki czerwony przyciski. Wcisnęłam go i się wyłączyłam. Czyli jednym słowem przestałam go słuchać. Bo ileż można słuchać jednego i tego samego.
Ślub był jak marzenie. Kim wyglądała ślicznie w kremowej sukni odciętej pod biustem, która w pewnym sensie zakryła jej widoczny już brzuszek. Oczywiście ja i Jay nie zostaliśmy do końca imprezy, ponieważ nogi zaczęły mnie boleć oraz zachciało mi się spać. Kim i Izzy to zrozumieli i pozwolił nam wyjść.
- Mam złą wiadomość – powiedział do mnie Jay, którego dnia po ślubie
- Jaką? – spytałam poprawiając się na kanapie
- Jadę w 5 miesięczną trasę – powiedział
- Gdzie? – spytałam
- Ameryka
- Ale… - zaczęłam
- Kochanie ja tez tego nie chce – powiedział siadając obok mnie i przytulając mnie do siebie – Ale taka moja praca – dodał po chwili
- Wiem – odpowiedziałam zrezygnowana
- Kochanie, ale nie smuć się – poprosił
- Kiedy wylatujecie?
- Jutro
- Kiedy? – spytałam dla upewnienia się
- Jutro
Ja już nic się nie odzywałam. Przestało mi się to wszystko podobać. Jay o wszystkim dowiadywał się w ostatniej chwili, co powodowało, że od czasu do czasu się sprzeczaliśmy. Co prawda sprzeczki, kłótnie są w małżeństwie potrzebne, ale przecież wszystko ma swoje granice? No, ale co mogłam zrobić? Musiałam go puścić. Taka jest jego praca, którą kocha i wykonuje z wielką radością, zaangażowaniem, pasją. Uwielbiałam patrzeć na jego uśmiechniętą twarz podczas koncertów. Wydawał się taki szczęśliwy. Zresztą w każdym wywiadzie podkreślał, że jest szczęśliwy, bo robi to, co lubi i ma w końcu przy sobie kobietę, którą kocha ponad własne życie. A kiedy ja byłam szczęśliwa? Kiedy on był obok mnie. Gdy uśmiechał się. Gdy mnie przytulał. Gdy mnie całował. W jego ramionach czułam się bezpieczna. Wiedziałam, że on nie pozwoli mi ani naszemu dziecku zrobić krzywdy.
- Kochanie, ale uśmiechnij się – powiedział
- Nie, bo ty mnie zostawiasz – powiedziałam
- Ale ja nie chcę Cię zostawić – dodał
- Wiem – odpowiedziałam i przytuliłam się do niego mocno.
Zapach jego perfum powodował, że zapominałam o całym świecie. W końcu zmęczona zasnęłam.
- Tylko proszę nie przemęczaj się – powiedział na lotnisku, kiedy się żegnaliśmy
- Dobrze. Będę o siebie dbać – obiecałam
- Ja myślę. Jak wrócę to chcę Ci ujrzeć całą, zdrową z dużym brzuszkiem gotową do porodu – powiedział
- Albo z maleństwem na rękach – dodał Chris, za co oberwało mu się od Jay’a.
- Ty duży nie bij mojego Chris’a – powiedziała Patka i udała, ze chce się bić z Jay’em
- O matko. Ja wywieszam białą flagę. Ja się jej boję – powiedział Jay i wszyscy zaczęliśmy się śmiać
- Cykor – stwierdziła Patka, za co Jay popsuł jej fryzurę i uciekł w stronę odprawy paszportowej
- To, co dziewczynki teraz mamy dla siebie 5 miesięcy – stwierdziła Kim
- Ty… Ty masz męża – pogroziła jej Patka palcem
- A Tobie co? – spytałam zdziwiona
- A co ma być? Jestem szczęśliwa – odpowiedziała
- Ale Chris wyjechał – Paula
- Ale poprosił mnie o rękę – powiedziała najspokojniej w świecie.
Wszystkie oczywiście zaczęłyśmy jej gratulować. No proszę. Ten cichy i nieśmiały Chris poprosił moją Patrycję o rękę.
***
Jedyne, kiedy chłopcy wrócili do nas to na święta. I to tylko na 3 dni, bo potem znowu lecieli do Ameryki. Nie była to pocieszająca myśl, ale rodzeństwo Jay’a i jego rodzice, u których spędzałam te święta nie pozwolili mi długo się smucić.
Podczas nieobecności chłopaków nie działo się nic ciekawego oprócz tego, że Kim urodziła śliczną córeczkę, którą nazwała po konsultacji z Izzy’m – Anastazja. Najciekawsze było to, że malutka urodziła się w walentynki. Izzy podobno był wściekły, że nie mógł być przy narodzinach córki. Podobno nie szło go uspokoić. Córeczka państwa Gallegos’ów była śliczna. Miała duże brązowe oczy.
- Czuję, ze będzie mieć kręcone włosy. Tak jak Ty – powiedziałam trzymając mała pannę Gallegos na rękach
- Ale będzie śliczna już Ci to możemy powiedzieć – dodała Patrycja
- Wiem – odpowiedziała skromnie Kimberley, co spowodowało u wszystkich wybuch śmiechu
- Izzy dzwoni? – spytała Paulina
- Jasne. Codziennie. Kilka razy dziennie. Bardzo chciałby wrócić do domu, ale menagerowie mu nie chcą pozwolić, bo muszą przypomnieć Ameryce, że ktoś taki jak US5 istnieje.
- Podobno Izzy’ego z tego powodu nosi – do rozmowy wtrąciła się Kamila
- Tak to też słyszałam. Podobno chce, chociaż jeden dzień, no góra dwa, a oni nie chcą mu go dać – stwierdzałam
- No cóż poradzisz? Nic. Taka ma pracę – powiedziała świeżo upieczona mama i wzięła swoją córeczkę położyła spać.
***
Kolejne miesiące minęły. Ja przygotowywałam się do porodu. Urządzałam pokój małej istotki. Wiedziałam, że urodzę małego chłopca, dlatego pozwoliłam już umalować pokój żeby potem nie śmierdział tak farbą.
Nadszedł dzień 13 maja. Zawsze będę pamiętać ten dzień. W tym dniu urodziłam moje pierwsze dziecko. Małego Kacpra. O  dziwo Jay był jednak przy mnie. Podobno zdążył w ostatniej chwili wpaść na salę. Myślałam, że zemdleje, ale okazało się, że jest bardzo dzielny. Trzymał mnie za rękę.
- Byłaś dzielna – powiedział całując mnie w czoło, kiedy już siedzieliśmy to znaczy on siedział ja leżałam w Sali i czekaliśmy aż pielęgniarka przyniesie nam nasze małe szczęście
- Cieszę się, że byłeś ze mną – powiedziałam z uśmiechem
Dalej nie mogliśmy rozmawiać, bo do Sali wszedł lekarz.
- Coś nie tak z małym? – spytałam przestraszona
- Nie z dzieckiem wszystko dobrze. Śpi aktualnie. Bardziej martwią mnie pani wyniki od początku ciąży – powiedział
- Jakie wyniki? – spytał Jay
- Wszystkie. Przejrzałem je i zobaczyłem, że podczas ciąży często pani chorowała
- Tak to prawda – zgodziłam się
- Była pani bardzo słaba i ostatnie dwa miesiące spędziła pani w szpitalu
- To też się zgadza
- Właśnie dodatkowo te krwotoki z nosa – powiedział
- O czym pan mówi? – spytał Jay
- Pana żona od początku źle znosiła ciąże. Ale bardzo obawiają mnie te choroby, które na szczęście nie wpłynęły na rozwój dziecka oraz krwotoki z nosa. Zostanie pani jeszcze kilka dni na dodatkowe badania – powiedział lekarz i wyszedł
- Ada, co to ma znaczyć? Dlaczego ja o niczym nie wiem? – spytał
- Bo nie chciałam Cię martwić – powiedziałam
- Teraz to ja się martwię dużo bardziej niż gdybym dowiedział się o tym przez telefon
Ja nic nie odpowiedziałam. Milczałam. Zastanawiałam się, co będzie dalej. Co wykażą badania. 

9 komentarzy:

  1. ~~*~Mała~*~~22 lipca 2012 17:43

    a jednak nie ;D a co do notki to swietna i ja chce juz nowa;d widze ze juz sie malenstwa yurodzily i napewno sa sliczne ale co sie dzieje z Ada? ;/

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwsza!!!!!! Super nocia gratulacje dla Izzego i Kim oraz dla Jaya i Ady z powodu narodzin ich maleństw mam nadzieje że będa zdrowia rosnąć . Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Juppii !
    Gratulacje dla Ady u Jaya
    Gratulacje dla Izzy'ego i Kim
    Oby to nie bylo nic powaznego a Adą !
    Pozdro

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę, że wszytskich chcesz ożenić xD
    No pojawily się dwa człowieczki...
    Mam nadzieje, że z Adą nie będzie nic złego.
    Pozdrawiam
    Czekam na kolejny xD Szybciutko!

    OdpowiedzUsuń
  5. notka super mjak zwykle..i co mam tu pisac?? czekam na next:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojojoj. I cóż teraz? Czyżby nie zapowiadał się happy end? No nie wiem co mam o tym myśleć... Ogólnie notka cudowna, pełna ciepła... Eh, rozczuliłam się aż trochę. Co ty potrafisz zrobić z człowiekiem? :)
    Tymczasem serdecznie zapraszam na http://my-addiction.blog.onet.pl/ gdzie pojawił się nowy (10!) odcinek. Mam nadzieję, że znajdziesz chwilkę czasu, a odcinek nie wywoła kontrowersji :D
    Pozdrawiam serdecznie,
    LenaC
    http://my-addiction.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  7. Gratulacje obu parom młodych rodzciów. Anastazja i Kcper ładnie. Ale co sie dzieje z Adą? Mam nadzieje, ze to nic aż tak bardzo poważnego. No i Chris się oświaczył, cudnie. Czekam na kolejny odcinek z niecierpliwością / ja-i-nice-chlopcy-z-us5.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  8. W jednym rozdziale umieścić około 5 miesięcy to sie nazywa talent :PP Nie no :D:D Fajny rozdział ;)) Bardzo mi sie spodobał :D Narodziny dwóch malców, ślub, wszystko szło tak ładnie, pięknie, aż do końca odcinka!! Ada jest na coś chora!! Doczekałam się nieszczęśliwych chwil w ich życiu :PP Hih xD Ołł yeeeaaa!!! LaLaLaLa xD Uhu Uhu Uhu xD Tra la :P Kurde odbiło mi :D:D xPP Pozdrawiam i czekam na nowy rozdział ;**

    OdpowiedzUsuń
  9. Elo:))
    Przepraszam ze tak późno ale ostatnio znowu dokucza mi brak czasu;/
    A co do rozdziału to:
    Aaa....w końcu narodziło się maleństwo państwa Gallegos;D;D
    No proszę Chris się oświadczył;D
    Ale ciekawe co będzie z Adą...
    Czekam na nexta;]
    Jak zwykle daj znać na gg:7823541;]
    Buźka pozdrawiam:***
    www.we-are-the-one.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń