sobota, 21 lipca 2012

Rozdział 46 -"Miłość prawdziwa zaczyna się wtedy, gdy niczego w zamian nie oczekujesz"


- Jak to nie wiadomo, co z Adą? – spytał Izzy trzymając na rękach Anastazje
- Normalnie. Robią jej jeszcze jakieś badania – odpowiedział Jay
- Ale co jej jest? – spytała zaniepokojona Patrycja
- Krwotoki z nosa, dwa miesiące ciąży w szpitalu. Dlaczego nikt mi wcześniej o tym nie powiedział?! – spytał przyjaciół
- Ada prosiła… - zaczęła Paulina
- Ada prosiła, Ada prosiła. Ludzie jej coś może zagrażać, a Wy mi się tutaj tłumaczycie, bo ona prosiła – Jay przestawał nad sobą panować.
- Jay uspokój się – starał kumpla uspokoić Richie
- Nie umiem. Martwię się o nią – Jay
- My też – odpowiedzieli wszyscy chórem
- No, czemu malutki płaczesz? – spytał Jay synka wyjmując go z łóżeczka.
Mały od razu przestał płakać. Jay popatrzył na swojego kilkudniowego synka. Był bardzo podobny do niego. Miał jego oczy, rysy, kolor włosów, ale miał coś, co niebyło odziedziczone po nim – był to uśmiech. Uśmiech miał po Adzie.
Jay przypomniał sobie ich pierwsze spotkanie, kiedy to jako pierwsza pewnym krokiem weszła na sale. Miał wtedy wrażenie, że nagle cała sala rozjaśniała, a jaj uśmiech przegonił wszelkie smutki, jakie wtedy miał. Jej ruchy tak płynne, ze miał wrażenie, że unosi się w powietrzu. Potem ich kłótnie, sprzeczki, które toczyli o wszystko. Każdy jej gest nawet ten najgorszy był dla niego wszystkim.
Tak naprawdę miał nadzieje, ze te krwotoki z nosa i osłabienie to nic poważnego i zaraz po wszystkich badaniach wróci do domu.
***
- Jak się czujesz? – spytał Jay z troską w głosie, gdy wszedł do sali, w której leżałam już ponad tydzień
- Dobrze – odpowiedziałam z uśmiechem
- Jutro już wychodzisz – rzekł Jay
Wyraźnie widziała, że coś go gryzie
- Jay są już wyniki moich badań? – spytałam
- Tak – odpowiedział
- I co? – spytałam
Zapadła cisza. Jay unikał mojego wzorku. Widziałam, że boi się powiedzieć mi prawdę.
- Jay – powiedziałam i dotknęłam jego ręki
Dalej milczał. Dalej nie patrzył mi w oczy.
***
Jay siedział w Sali swojej żony i przypominał sobie rozmowę z lekarzem
- Panie Khan nie mam dobrych wieści – zaczął lekarz
- To znaczy? – spytał przestraszony Jay
- Pańska żona jest chora na ostrą białaczkę szpikową – powiedział lekarz
- Jak to? – spytał Jay
- Podejrzewam, ze zachorowała w 7 miesiącu ciąży, a lekarz, który opiekował się nią nie zwrócił większej uwagi na wyniki.
- Czy da się ją wyleczyć? – spytał Jay drżącym  głosem
- Przykro mi, ale choroba zadziwiająco szybko się rozwija i już jest za późno. Oczywiście będziemy dawać jej lekarstwa, żeby przedłużyć jej życie, chociaż o dzień. Aktualnie szacuje, ze pozostało jej około 4 miesięcy życia – mówił lekarz
- Kiedy będzie mogła wyjść?
- Wypiszemy ją jutro, ale proszę zdawać mi relacje ze stanu jej zdrowia – tutaj podał mu karteczkę z numerem telefonu.
***
- Ada… - zaczął niepewnie
- Tak?
- Musze Ci coś powiedzieć
- Co takiego? 
- Jesteś chora – zaczął
- Na co?
- Na ostrą białaczkę szpikową – powiedział na jednym wdechu
- Mam raka – powiedziałam szeptem, a w moich oczach pojawiły się łzy
- Kochanie – rzekł Jay i złapał moje ręce w swoje dłonie – Będzie dobrze – mówił tuląc mnie do siebie.
Ja płakałam wtulona w mężczyznę mojego życia. Nagle moje życie przestało mieć sens.
- Kochanie – Jay zaczął łagodnie – nie płacz. Jutro zobaczysz synka. On bardzo za Tobą tęskni
- Czy ja będę leczona? – spytałam
Czułam się jak małe dziecko. Byłam zagubiona i wystraszona.
- Tak kochanie. Oczywiście, że będziesz leczona – odpowiedział Jay lekko się uśmiechając
Przytuliłam się do niego mocniej. W jego ramionach szukałam bezpieczeństwa, oparcia i pomocy w walce z chorobą. Zadawałam sobie pytanie, dlaczego ja? Miałam teraz rodzinę. Kochanego męża i najwspanialszego syna. Jak nigdy posiadałam wielką wolę życia? Chciałam żyć, bo miałam, dla kogo. Miałam mnóstwo planów, marzeń, które chciałam spełnić.
- Zaśnij malutka – poprosił Jay głaszcząc mnie po włosach.
Jego głos zawsze działał na mnie kojąco, uspokajał mnie, powodował, że to, co złe odchodziło niepamięć. Teraz też tak było. Zasnęłam jak malutkie dziecko w ramionach człowieka, który dawał mi poczucie bezpieczeństwa.
***
- Nie odzywajcie się nic na temat jej choroby – powiedział Jay do reszty, kiedy czekali na mnie przed szpitalem
- Oczywiście – powiedział Izzy i podszedł do mnie i przytulił, gdy już do niech doszłam
- Przyjacielu jak dobrze Cię widzieć – powiedziałam
- Siostro w końcu wróciłaś do nas.
Uśmiechnęłam się lekko i zaraz podeszłam do Jay’a, który na rękach miał Kacpra. Mały od razu wyciągnął do mnie swoje malutkie rączki. Wzięłam go na ręce i przytuliłam.
- Witaj kochanie. W końcu wracam do domu – powiedziałam i wsiadłam do auta.
W domu wszystko było wysprzątane.
- Postarałeś się – powiedziałam do Jay’a i pocałowałam go
Gdy wszyscy siedzieliśmy w salonie. Byli nawet Mark i Mike. Jay postanowił im coś powiedzieć.
- Nie przychodzi mi to łatwo, ale ze względu na ostatnie wydarzenia musze to zrobić. Zespół był i jest dla mnie wszystkim. Dzięki niemu poznałem moją żoną i 4 wspaniałe przyjaciółki. Co prawda wiele było ciężkich chwil, ale zawsze dawaliśmy sobie radę. Odchodzę z US5 żeby zaopiekować się żoną i synem.
Po wystąpieniu Jay’a nastąpiła cisza. Nikt nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Wszyscy wiedzieliśmy, że dla Jay’a zespół jest całym życiem. I tak nagle chce z tego zrezygnować. Przecież to było nie do przyjęcia wyobrazić sobie US5 bez Jay’a. On zawsze łagodził wszystkie spory, podejmował najlepsze decyzje.
- Jay jesteś tego pewien? – spytał Mark po kilku minutach ciszy
- Tak. Uważam, że teraz moje miejsce jest przy mojej żonie i synu. Oni bardziej mnie potrzebują niż zespół. Mnie może zastąpić Roger. Zresztą rozmawiałem z nim na ten temat i powiedział, że bardzo chętnie mnie zastąpi. Moja decyzja jest ostateczna, nie zmienię jej – powiedział i objął mnie ramieniem
- Jay Ty nie możesz odejść – zabrał głos Izzy
- Izzy jestem pewien, że Ty w mojej sytuacji postąpiłbyś tak samo – stwierdził Jay
Znowu chwila ciszy.
- Jay nie musisz rezygnować z zespołu. Dam sobie radę z Kacprem – powiedziałam szeptem
- Ada przestań. Musze być teraz przy Tobie i przy synku. I kochanie nawet Ty nie sprawisz, że zmienię swoją decyzję. – powiedział i pocałował mnie w czoło
- Ale… - zaczęłam
- Nie ma żadnego, ale – powiedział.
Więcej do tego tematu nie wracaliśmy. Mimo wszystko byłam szczęśliwa, że Jay będzie cały czas przy mnie i przy dziecku. Kilka dni po wypisaniu ze szpitala poszłam do lekarza, aby dowiedzieć się coś więcej na temat mojej choroby. Lekarz powiedział mi, co mi wolno, a co nie. Wszystko dokładnie zapisał mi na kartce i kazał stosować się do tego. Dostałam także pełno leków, które musiałam wykupić. Znowu miałam dawną wole życia. Znowu chciałam żyć i walczyć o to, co mam. Patrzyłam codziennie na mojego synka i męża i dziękowałam Bogu za to, co mnie spotkało. Nie chciałam tego stracić i obiecałam sobie, że do tego nie dojdzie. Jay i przyjaciele zawsze mnie wspierali. W szczególności Izzy poświęcał mi dużo czasu. Na szczęście ani Kim, ani Jay nie mieli nam tego za złe. Był dla mnie jak starszy brat, któremu mogłam wszystko powiedzieć. 

10 komentarzy:

  1. Jak ja kocham nieszczęścia w opowiadaniach. Kurczę, nie myślałam, że wyjdzie ci ten rozdział tak wspaniale jak reszta. Ale powiem, że on bije wszystkie. Bardzo mi się podobało. AA i jeszcze jedno xP! Hah :P Czytając ten rozdział poprawił mi się troszkę humor. Nie będę pisać z jakich przyczyn, bo to zostawię dla siebie... Ale powiem tak: Aby poprawić humor, osobie która od 6 miesięcy ma doła, a ostatnio jakąś depresję, to trzeba być naprawdę utalentowaną osobą. Rozdział piękny =*Pozdrawiam ;** www.love--me-or-hate--me.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Elo:)))
    No i sie zrobiło smutno...
    Mam nadzieję że wydarzy sie cud i Ada wróci do zdrowia....
    Dla syna i Jaya...;]
    Czekam już na nexta;]
    Jak zawsze daj znać na gg;]
    Buźka pozdrawiam:****
    www.we-are-the-one.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale smutna notka jak ją czytałam to płakałam , mam nadzieje że Ada jednak nie umrze , że wyzdrowieje i razem z jayem w szczęściu bedą wychowywac swojego maluszka .pisz szybko nexta .pozdrawiam i zapraszam na dwa moje blogi jeden z nich to www.bigfrends-viki-and-us5.blog.onet.pl a drugi , który prowadze z monika to www.amor-fati-us5.blog.onet.pl licze że wpadniesz , przeczytas i zostawisz po sobie jakis slad .

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejciu... Nie wiem co mam powiedzieć. Czułam, że tak to się skończy... Ale czyżby Ada miała umrzeć? Jejć, aż mi łzy w oczach stanęły. Nie mogę się doczekać następnej notki! Po prostu muszę wiedzieć co się dalej stanie... Bo to wszystko wygląda naprawdę poważnie, skoro Jay zrezygnował z zespołu!
    Tymczasem jeśli znajdziesz chwilkę czasu wśród weekendowego zamieszania serdecznie zapraszam na http://my-addiction.blog.onet.pl/ gdzie pojawił się nowy, 11 rozdział :)
    Pozdrawiam serdecznie.
    LenaC
    http://my-addiction.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojj..
    To się narobiło..
    Mam nadzieje, ze Ada wróci do zdrowia.
    I będą żyli długo i szczęśliwie!
    ^^
    Pisiaj nexta!
    Pzdr ;***
    [milosc-przetrwa-cala-wiecznosc]

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurde to było piękne...
    Mam dzisiaj dziwny humor, więc gdy Ada dowiedziała się o chorobie łzy leciały mi po poliku...:\
    Dlaczego teraz?! Przecież jest szczęśliwa!
    Ale nie zawsze jest happy end...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. To było... az mi sie płakać zachciało .. 4 miesiące ? =( Nie !! Biedactwo ale dobrze ze sie nie poddaje i zyje dalej xD Choc wie co jej jest ... No i Jay odchodzi =P Z jednej strony dobrze z drugiej zle ... czekam na nexta :P

    OdpowiedzUsuń
  8. ~~*~Mała~*~~22 lipca 2012 17:50

    Cos mi sie zdaje ze w tym opku cudu nie bedzie tylko tragedia ;/ ale jak by moje przeczucia byly zle to bym sie cieszyla;D

    OdpowiedzUsuń
  9. Na początku bardzo chciałabym Cię prezeprosić, ze dopiero teraz komentuje, ale wcześniejnie miałam jak. A więc teraz do senda. Ada jest tak poważnie chora? Ona nie może umrzeć ona musi żyć. A Jay i Kacper? Ona musi żyć dla nich. No a Khan mądrze postąpił odchodząc z US5 rodzina jest ważniejsza niz zespół. Popieram go całkowicie. Czekam z niecirpliwośćią na kolejny odcinek. Buźka :*:*:* /ja-i-nice-chlopcy-z-us5.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  10. Siemka. Rodział jak zwykle, super:) Troche nieprzewidywalny ale podobał mi się. :) Zyczę dalszych sukcesów w pisaniu i pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń