- Jak to nie
wiadomo, co z Adą? – spytał Izzy trzymając na rękach Anastazje
- Normalnie.
Robią jej jeszcze jakieś badania – odpowiedział Jay
- Ale co jej
jest? – spytała zaniepokojona Patrycja
- Krwotoki z
nosa, dwa miesiące ciąży w szpitalu. Dlaczego nikt mi wcześniej o tym nie
powiedział?! – spytał przyjaciół
- Ada prosiła…
- zaczęła Paulina
- Ada prosiła,
Ada prosiła. Ludzie jej coś może zagrażać, a Wy mi się tutaj tłumaczycie, bo
ona prosiła – Jay przestawał nad sobą panować.
- Jay uspokój
się – starał kumpla uspokoić Richie
- Nie umiem.
Martwię się o nią – Jay
- My też –
odpowiedzieli wszyscy chórem
- No, czemu
malutki płaczesz? – spytał Jay synka wyjmując go z łóżeczka.
Mały od razu
przestał płakać. Jay popatrzył na swojego kilkudniowego synka. Był bardzo
podobny do niego. Miał jego oczy, rysy, kolor włosów, ale miał coś, co niebyło
odziedziczone po nim – był to uśmiech. Uśmiech miał po Adzie.
Jay przypomniał
sobie ich pierwsze spotkanie, kiedy to jako pierwsza pewnym krokiem weszła na
sale. Miał wtedy wrażenie, że nagle cała sala rozjaśniała, a jaj uśmiech
przegonił wszelkie smutki, jakie wtedy miał. Jej ruchy tak płynne, ze miał
wrażenie, że unosi się w powietrzu. Potem ich kłótnie, sprzeczki, które toczyli
o wszystko. Każdy jej gest nawet ten najgorszy był dla niego wszystkim.
Tak naprawdę
miał nadzieje, ze te krwotoki z nosa i osłabienie to nic poważnego i zaraz po
wszystkich badaniach wróci do domu.
***
- Jak się
czujesz? – spytał Jay z troską w głosie, gdy wszedł do sali, w której leżałam
już ponad tydzień
- Dobrze – odpowiedziałam
z uśmiechem
- Jutro już
wychodzisz – rzekł Jay
Wyraźnie
widziała, że coś go gryzie
- Jay są już
wyniki moich badań? – spytałam
- Tak –
odpowiedział
- I co? –
spytałam
Zapadła cisza.
Jay unikał mojego wzorku. Widziałam, że boi się powiedzieć mi prawdę.
- Jay –
powiedziałam i dotknęłam jego ręki
Dalej milczał.
Dalej nie patrzył mi w oczy.
***
Jay siedział w
Sali swojej żony i przypominał sobie rozmowę z lekarzem
- Panie Khan
nie mam dobrych wieści – zaczął lekarz
- To znaczy? –
spytał przestraszony Jay
- Pańska żona
jest chora na ostrą białaczkę szpikową – powiedział lekarz
- Jak to? –
spytał Jay
- Podejrzewam,
ze zachorowała w 7 miesiącu ciąży, a lekarz, który opiekował się nią nie
zwrócił większej uwagi na wyniki.
- Czy da się ją
wyleczyć? – spytał Jay drżącym głosem
- Przykro mi,
ale choroba zadziwiająco szybko się rozwija i już jest za późno. Oczywiście
będziemy dawać jej lekarstwa, żeby przedłużyć jej życie, chociaż o dzień.
Aktualnie szacuje, ze pozostało jej około 4 miesięcy życia – mówił lekarz
- Kiedy będzie
mogła wyjść?
- Wypiszemy ją
jutro, ale proszę zdawać mi relacje ze stanu jej zdrowia – tutaj podał mu
karteczkę z numerem telefonu.
***
- Ada… - zaczął
niepewnie
- Tak?
- Musze Ci coś
powiedzieć
- Co
takiego?
- Jesteś chora
– zaczął
- Na co?
- Na ostrą
białaczkę szpikową – powiedział na jednym wdechu
- Mam raka –
powiedziałam szeptem, a w moich oczach pojawiły się łzy
- Kochanie –
rzekł Jay i złapał moje ręce w swoje dłonie – Będzie dobrze – mówił tuląc mnie
do siebie.
Ja płakałam
wtulona w mężczyznę mojego życia. Nagle moje życie przestało mieć sens.
- Kochanie –
Jay zaczął łagodnie – nie płacz. Jutro zobaczysz synka. On bardzo za Tobą
tęskni
- Czy ja będę
leczona? – spytałam
Czułam się jak
małe dziecko. Byłam zagubiona i wystraszona.
- Tak kochanie.
Oczywiście, że będziesz leczona – odpowiedział Jay lekko się uśmiechając
Przytuliłam się
do niego mocniej. W jego ramionach szukałam bezpieczeństwa, oparcia i pomocy w
walce z chorobą. Zadawałam sobie pytanie, dlaczego ja? Miałam teraz rodzinę.
Kochanego męża i najwspanialszego syna. Jak nigdy posiadałam wielką wolę życia?
Chciałam żyć, bo miałam, dla kogo. Miałam mnóstwo planów, marzeń, które
chciałam spełnić.
- Zaśnij
malutka – poprosił Jay głaszcząc mnie po włosach.
Jego głos
zawsze działał na mnie kojąco, uspokajał mnie, powodował, że to, co złe
odchodziło niepamięć. Teraz też tak było. Zasnęłam jak malutkie dziecko w
ramionach człowieka, który dawał mi poczucie bezpieczeństwa.
***
- Nie
odzywajcie się nic na temat jej choroby – powiedział Jay do reszty, kiedy
czekali na mnie przed szpitalem
- Oczywiście –
powiedział Izzy i podszedł do mnie i przytulił, gdy już do niech doszłam
- Przyjacielu
jak dobrze Cię widzieć – powiedziałam
- Siostro w
końcu wróciłaś do nas.
Uśmiechnęłam
się lekko i zaraz podeszłam do Jay’a, który na rękach miał Kacpra. Mały od razu
wyciągnął do mnie swoje malutkie rączki. Wzięłam go na ręce i przytuliłam.
- Witaj
kochanie. W końcu wracam do domu – powiedziałam i wsiadłam do auta.
W domu wszystko
było wysprzątane.
- Postarałeś
się – powiedziałam do Jay’a i pocałowałam go
Gdy wszyscy
siedzieliśmy w salonie. Byli nawet Mark i Mike. Jay postanowił im coś
powiedzieć.
- Nie
przychodzi mi to łatwo, ale ze względu na ostatnie wydarzenia musze to zrobić.
Zespół był i jest dla mnie wszystkim. Dzięki niemu poznałem moją żoną i 4
wspaniałe przyjaciółki. Co prawda wiele było ciężkich chwil, ale zawsze
dawaliśmy sobie radę. Odchodzę z US5 żeby zaopiekować się żoną i synem.
Po wystąpieniu
Jay’a nastąpiła cisza. Nikt nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Wszyscy
wiedzieliśmy, że dla Jay’a zespół jest całym życiem. I tak nagle chce z tego
zrezygnować. Przecież to było nie do przyjęcia wyobrazić sobie US5 bez Jay’a.
On zawsze łagodził wszystkie spory, podejmował najlepsze decyzje.
- Jay jesteś
tego pewien? – spytał Mark po kilku minutach ciszy
- Tak. Uważam,
że teraz moje miejsce jest przy mojej żonie i synu. Oni bardziej mnie
potrzebują niż zespół. Mnie może zastąpić Roger. Zresztą rozmawiałem z nim na
ten temat i powiedział, że bardzo chętnie mnie zastąpi. Moja decyzja jest
ostateczna, nie zmienię jej – powiedział i objął mnie ramieniem
- Jay Ty nie
możesz odejść – zabrał głos Izzy
- Izzy jestem
pewien, że Ty w mojej sytuacji postąpiłbyś tak samo – stwierdził Jay
Znowu chwila
ciszy.
- Jay nie
musisz rezygnować z zespołu. Dam sobie radę z Kacprem – powiedziałam szeptem
- Ada przestań.
Musze być teraz przy Tobie i przy synku. I kochanie nawet Ty nie sprawisz, że
zmienię swoją decyzję. – powiedział i pocałował mnie w czoło
- Ale… -
zaczęłam
- Nie ma
żadnego, ale – powiedział.
Więcej do tego
tematu nie wracaliśmy. Mimo wszystko byłam szczęśliwa, że Jay będzie cały czas
przy mnie i przy dziecku. Kilka dni po wypisaniu ze szpitala poszłam do lekarza,
aby dowiedzieć się coś więcej na temat mojej choroby. Lekarz powiedział mi, co
mi wolno, a co nie. Wszystko dokładnie zapisał mi na kartce i kazał stosować
się do tego. Dostałam także pełno leków, które musiałam wykupić. Znowu miałam
dawną wole życia. Znowu chciałam żyć i walczyć o to, co mam. Patrzyłam
codziennie na mojego synka i męża i dziękowałam Bogu za to, co mnie spotkało.
Nie chciałam tego stracić i obiecałam sobie, że do tego nie dojdzie. Jay i
przyjaciele zawsze mnie wspierali. W szczególności Izzy poświęcał mi dużo
czasu. Na szczęście ani Kim, ani Jay nie mieli nam tego za złe. Był dla mnie
jak starszy brat, któremu mogłam wszystko powiedzieć.
Jak ja kocham nieszczęścia w opowiadaniach. Kurczę, nie myślałam, że wyjdzie ci ten rozdział tak wspaniale jak reszta. Ale powiem, że on bije wszystkie. Bardzo mi się podobało. AA i jeszcze jedno xP! Hah :P Czytając ten rozdział poprawił mi się troszkę humor. Nie będę pisać z jakich przyczyn, bo to zostawię dla siebie... Ale powiem tak: Aby poprawić humor, osobie która od 6 miesięcy ma doła, a ostatnio jakąś depresję, to trzeba być naprawdę utalentowaną osobą. Rozdział piękny =*Pozdrawiam ;** www.love--me-or-hate--me.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńElo:)))
OdpowiedzUsuńNo i sie zrobiło smutno...
Mam nadzieję że wydarzy sie cud i Ada wróci do zdrowia....
Dla syna i Jaya...;]
Czekam już na nexta;]
Jak zawsze daj znać na gg;]
Buźka pozdrawiam:****
www.we-are-the-one.blog.onet.pl
Ale smutna notka jak ją czytałam to płakałam , mam nadzieje że Ada jednak nie umrze , że wyzdrowieje i razem z jayem w szczęściu bedą wychowywac swojego maluszka .pisz szybko nexta .pozdrawiam i zapraszam na dwa moje blogi jeden z nich to www.bigfrends-viki-and-us5.blog.onet.pl a drugi , który prowadze z monika to www.amor-fati-us5.blog.onet.pl licze że wpadniesz , przeczytas i zostawisz po sobie jakis slad .
OdpowiedzUsuńJejciu... Nie wiem co mam powiedzieć. Czułam, że tak to się skończy... Ale czyżby Ada miała umrzeć? Jejć, aż mi łzy w oczach stanęły. Nie mogę się doczekać następnej notki! Po prostu muszę wiedzieć co się dalej stanie... Bo to wszystko wygląda naprawdę poważnie, skoro Jay zrezygnował z zespołu!
OdpowiedzUsuńTymczasem jeśli znajdziesz chwilkę czasu wśród weekendowego zamieszania serdecznie zapraszam na http://my-addiction.blog.onet.pl/ gdzie pojawił się nowy, 11 rozdział :)
Pozdrawiam serdecznie.
LenaC
http://my-addiction.blog.onet.pl/
Ojj..
OdpowiedzUsuńTo się narobiło..
Mam nadzieje, ze Ada wróci do zdrowia.
I będą żyli długo i szczęśliwie!
^^
Pisiaj nexta!
Pzdr ;***
[milosc-przetrwa-cala-wiecznosc]
Kurde to było piękne...
OdpowiedzUsuńMam dzisiaj dziwny humor, więc gdy Ada dowiedziała się o chorobie łzy leciały mi po poliku...:\
Dlaczego teraz?! Przecież jest szczęśliwa!
Ale nie zawsze jest happy end...
Pozdrawiam
To było... az mi sie płakać zachciało .. 4 miesiące ? =( Nie !! Biedactwo ale dobrze ze sie nie poddaje i zyje dalej xD Choc wie co jej jest ... No i Jay odchodzi =P Z jednej strony dobrze z drugiej zle ... czekam na nexta :P
OdpowiedzUsuńCos mi sie zdaje ze w tym opku cudu nie bedzie tylko tragedia ;/ ale jak by moje przeczucia byly zle to bym sie cieszyla;D
OdpowiedzUsuńNa początku bardzo chciałabym Cię prezeprosić, ze dopiero teraz komentuje, ale wcześniejnie miałam jak. A więc teraz do senda. Ada jest tak poważnie chora? Ona nie może umrzeć ona musi żyć. A Jay i Kacper? Ona musi żyć dla nich. No a Khan mądrze postąpił odchodząc z US5 rodzina jest ważniejsza niz zespół. Popieram go całkowicie. Czekam z niecirpliwośćią na kolejny odcinek. Buźka :*:*:* /ja-i-nice-chlopcy-z-us5.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńSiemka. Rodział jak zwykle, super:) Troche nieprzewidywalny ale podobał mi się. :) Zyczę dalszych sukcesów w pisaniu i pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń