sobota, 21 lipca 2012

Rozdział 48 - "Tylko ten, kto kocha widzi, co jest prawdziwe w człowieku…"


- Jay nie wiem czy to jest dobry pomysł – powiedziałam do mojego męża następnego dnia wieczorem, kiedy jedliśmy kolacje
- Ada wiesz dobrze, że to jest wspaniały pomysł – powiedział Jay
- Ale co na to lekarz? – spytałam
- Powiedział, że to Ci nie zaszkodzi – powiedział
Nie byłam pewna, co do tych wakacji.
- Ada proszę Cię zgódź się – prosił mnie Jay
- Na ile? – spytałam
- Dwa tygodnie na Maderze – powiedział Jay
- Zgadzam się – odpowiedziałam po chwili milczenia
- Świetnie. W takim układzie zjem i zaraz zadzwonię do Izzy’ego, żeby wszystko ustalić – powiedział Jay z uśmiechem
- Dobrze – odpowiedziałam i zaczęłam sprzątać ze stołu a następnie zmywać naczynia.
A Jay poszedł do salonu, żeby obgadać z Izzy’m plan wycieczki. Gdy skończyłam sprzątać w kuchni poszłam do łazienki wziąć prysznic. Poczym położyłam się do łóżka, aby poczytać trochę książkę, a jednocześnie czekałam na Jay’a. W końcu po godzinie wrócił.
- I wszystko załatwione – powiedział zadowolony biorąc rzeczy do kąpieli
- Kiedy lecimy? – spytałam
- Za dwa dni
- Szybko – powiedziałam
- Zaraz wracam – powiedział i zniknął w łazience.
Ja dalej czytałam. W sumie to jednak cieszyłam się na te wakacje, ponieważ czułam, że to będą niezapomniane wakacje. Spędzimy je wszyscy razem. Z przyjaciółmi. Cały czas nie powiedziałam jeszcze rodzicom, że jestem chora. Nie wiedziałam jak to zrobić. Nie chciałam, żeby zamartwiali się tym, ale z drugiej strony wiedziałam, że będą źli na to, że powiedziałam im tak późno. Postanowiłam, że zrobię to jutro. Co prawda będę musiała zrobić to przez telefon, bo przecież oni tutaj nie przyjadą na każde moje zawołanie. W końcu wrócił do mnie również Jay.
- Nasze pierwsze wspólne wakacje – powiedział Jay obejmując mnie ramieniem.
W sumie to miał racje. Odkąd się znamy nie byliśmy na wspólnych wakacjach. No cóż kiedyś musi być ten pierwszy raz. Tylko trochę szkoda, że nie będą to wakacje tylko rodzinne, ale wierzyłam, że również tam znajdziemy kilka chwil dla siebie.
- Zgadza się – powiedziałam i przytuliłam się do niego.
- A potem polecimy do moich rodziców. Chcą w końcu wnuka zobaczyć – powiedział Jay
- To potem do moich. Oni też jeszcze Kacpra nie widzieli – powiedziałam
- Jak sobie życzysz – powiedział do mnie
W sumie to w takim razie mogę powiedzieć rodzicom dopiero jak pojadę do nich.
Następny dzień zleciał mi na pakowaniu wszystkich potrzebnych rzeczy, zarówno moich jak i Jay’a oraz Kacpra. Mój synek patrzył na mnie dziwnie widząc swoją mamę biegającą po mieszkaniu ze stertami ubrań, a potem starającą się upchać to wszystko we walizki. W pewnych momentach musiałam wyglądać śmiesznie, ponieważ śmiał się, a ja razem z nim. Przy malutkim zapominałam o mojej chorobie. Tak samo było przy Jay’u. Gdy był obok po prostu moja choroba nie istniała. Najgorzej było wieczorami i nocami, kiedy nie mogłam zasnąć. Wtedy czasami nawet płakałam, ale Jay na szczęście nic nie słyszał, bo był zmęczony ostatnimi chwilami z zespołem.
- To, co lecimy podbić Maderę? – spytał Izzy, gdy już wszyscy byliśmy na lotnisku
- No oczywiście – powiedziała Kamila 
- To zapraszam do samolotu – powiedział, gdy wrócił z chłopakami, którzy byli oddać nasze bagaże.
Odprawa paszportowa, a potem wszyscy weszliśmy na pokład samolotu. Mieliśmy na szczęście miejsca obok siebie, to nie musieliśmy krzyczeć do siebie, żeby coś powiedzieć. Ja i mój syn przespaliśmy cały lot. Po wylądowaniu i odebraniu naszych bagaży taksówkami pojechaliśmy do wynajętego domku nie daleko plaży.
- To tutaj spędzimy najbliższe dwa tygodnie – powiedział Izzy, gdy już wszyscy staliśmy przed domem
- Wiesz, co Izzy – zaczęłam
- Słucham? – spytał
- Chociaż raz Ci wszystko się udało – powiedziałam, na co całe towarzystwo zaczęło się śmiać, a ja dodałam – nie licząc oczywiście córki
- Policzymy się na plaży – powiedział Izzy i otworzył drzwi od domu
- Ja na Twoim miejscu bym się bała – powiedziała Patrycja, co ja skomentowałam tylko śmiechem.
Reszta dnia minęła nam na rozpakowywaniu się i poznawaniu, co jest w domku. Potem wszyscy jeszcze trochę posiedzieliśmy w salonie i pooglądaliśmy telewizję, a potem udaliśmy się spać.
Praktycznie cały czas spędzaliśmy na plaży. Ja i Kim mało przebywałyśmy w morzu, ponieważ zarówno Kacper jak i Anastazja wymagali ciągłej opieki, a dodatkowo jak mamy się gdzieś oddalały to był płacz, że mała głowa. Ale Jay nie zostawiał mnie na długo. Zawsze bardzo szybko wracał i bawił się ze swoim synkiem. Było tutaj bardzo ciepło.
Przez całe dwa tygodnie ani razu nie pomyślałam o mojej chorobie. Zachowywałam się jak zupełnie normalna dziewczyna. Wszystko wydawało mi się normalne nawet to, że czasami czułam się słabiej i po prostu jakakolwiek czynność sprawiała mi trochę trudności.
Głównym ulubionym zajęciem dla panów była gra w karty szczególnie wieczorami. Wtedy po prostu z dziewczynami mogłyśmy się z nich godzinami śmiać.
- Cameron oszukiwałeś! – krzyczał Izzy, gdy po raz kolejny przegrał z Cameronem
- Nie prawda to Ty nie umiesz w to grać – mówił rozśmieszony Richie
- To Ty oszukujesz – upierał się przy swoim Izzy
- Jasne… - powiedział Cameron
- Ale w sumie to Izzy może mieć racje – dołączył się do dyskusji Jay
- Jay i Ty mi nie wierzysz? – spytał z wyrzutem najmłodszy z chłopaków
- Nie ja tylko sumuje fakt, że zawsze wygrywasz
- Bo Wy nie umiecie grać – upierał się teraz przy swoim Richie
Na takich i innych rozmowach upłynęły nam dwa tygodnie. Ciężko nam było wrócić z tak wspaniałych wakacji, ale wszystko, co dobre musi się kiedyś skończyć.
***
Jay jechał do lekarza po wyniki ostatnich badań Ady. Miał nadzieję, że chociaż trochę jej stan zdrowia się poprawił. Że pożyje jeszcze dłużej niż tylko 4 miesiące. Gdy wszedł do gabinetu lekarz od razu mu powiedział:
- Mam dobre wieści – powiedział lekarz
W serce Jay’a wstąpiła nadzieja.
- Wyniki badań poprawiły się i to znacznie. Bardzo mnie to dziwi, ale mogę panu powiedzieć, że możemy zacząć walkę z chorobę, ale nie tylko po to żeby przedłużyć jej życie, ale żeby ją z tego wyleczyć – skończył lekarz
Jay sam nie wierzył w to, co usłyszał. Po prostu było to dla niego jak piękny sen. Jak sen, który śnił mu się każdej nocy, od kiedy dowiedział się, że Ada jest chora.
- Jakie są warunki leczenia? – spytał Jay
- Musi być w szpitalu – powiedział lekarz
- To jest konieczne? – spytał Jay
- Tak. I rozumiem, ze pan się zgadza i mam szykować, dla niej salę?
- Tak oczywiście – powiedział Jay i pożegnał się z lekarzem.
***
- Do szpitala? – spytałam dla upewnienia się
- Tak kochanie. Prawda, że zgadzasz się tam pójść? – spytał z nadzieją
- Tak. Muszę wyzdrowieć. Dla Ciebie i dla Kacperka – powiedziałam
- Cieszę się. Za dwa dni masz być w szpitalu – powiedział i mnie przytulił. 

12 komentarzy:

  1. Jak zwykle wszystko ladnie pieknie:) mam nadzieje ze wyzdrowieje :D
    pozdrawiam:*:*:*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest nadzieja!!!
    Mam nadzieje, ze jednak wyzdrowieje i będzie świetnie!!! Co złego jest w Happy endzie?

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej ! Wspaniałe wakacje ! Ahh .. tyż tak chce ! I ta gra w karty HiHi Cameron oszukiwał ! Na bank =P No i wspaniałe wieści ! Dobrze że są szanse na wyleczenie Ady ! Pisz szybko nexta kochana ! :D Czekamy

    OdpowiedzUsuń
  4. ~~*~Mała~*~~22 lipca 2012 17:56

    Wiesz jak ma byc koniec bloga to ja juz wolałabym czekac na tą notke miesiac :/ ehh coz takie zycie :/ ale buu dobra juz nic nie mowie :/;/;/

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowne;* Oby Ada wyzdrowiała, bo w końcu ma dla kogo żyć;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super!!
    Niech Ada wyzdrowieje, musi!
    Bo ma Jaya, Kacpra...
    Pisz szybko nexta!
    Pzdr ;**

    OdpowiedzUsuń
  7. Te dwutygodniowe wakacje dobrze wpłyneły chyba na wszystkich. Ciesze się, że yniki badań Ady poprawiły się do dobry znak, ze wszystko będzie ok:) Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek. Buźka:*:*:* / ja-i-nice-chlopcy-z-us5.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział fantastyczny i bardzo mi sie podobał. Aczkolwiek wolałabym aby stan zdrowia Ady sie nie polepszył :P Lubię takie historie... xD Chcesz opowiadanie zakończyć przed Bożym Ciałem... No cóż...Fajnie, że napisałaś to tak wcześnie i mam czas aby się z tym oswoić :P Bo będzie ciężko zostawić tego bloga... ;( Pozdrawiam =*

    OdpowiedzUsuń
  9. No i właśnie o to mi chodziło , bardzo się ciesze że w końcu jest jakaś szansa uratować zycie Ady żeby mogła razem z jayem wychowywać swojego maluszka .
    pisz szybko nexta .pozdrawiam i zapraszam na dwa moje blogi jeden z nich to www.bigfrends-viki-and-us5.blog.onet.pl a drugi , który prowadze z monika to www.amor-fati-us5.blog.onet.pl licze że wpadniesz , przeczytas i zostawisz po sobie jakis slad .

    OdpowiedzUsuń
  10. No! Czyżby się szykował happy end?! Mogę już odtańczyć taniec radości? Mam taką nadzieję xD No cóż, cieszy mnie to wszystko i dialogi o kartach totalnie mnie rozbroiły!
    Z niecierpliwością czekam na next!
    Pozdrawiam serdecznie.
    LenaC
    http://my-addiction.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  11. ale Ada wyzdrowieje... jaki czaaad. Już sie martwiłam i opowiadanie sie czytało jako smutne, a tu czask praska i Ada będzie zdrowa... waaa jak sie ciesze... Buziam =*

    OdpowiedzUsuń
  12. Hi:))
    Wspaniale ze wakacje się udały;P
    Ja też jestem za tym ze Richie kantuje bo to nie jest normalne żeby ciągle wygrywał;P
    Hehe;D
    Tak sie ciesze ze są jakieś szanse na wyzdrowienie Ady;D
    Oh..czekam na nexta;]
    Daj znać na gg;]
    Buźka pozdrawiam:*****
    www.we-are-the-one.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń