- Jay nie wiem
czy to jest dobry pomysł – powiedziałam do mojego męża następnego dnia wieczorem,
kiedy jedliśmy kolacje
- Ada wiesz
dobrze, że to jest wspaniały pomysł – powiedział Jay
- Ale co na to
lekarz? – spytałam
- Powiedział,
że to Ci nie zaszkodzi – powiedział
Nie byłam
pewna, co do tych wakacji.
- Ada proszę
Cię zgódź się – prosił mnie Jay
- Na ile? –
spytałam
- Dwa tygodnie
na Maderze – powiedział Jay
- Zgadzam się –
odpowiedziałam po chwili milczenia
- Świetnie. W
takim układzie zjem i zaraz zadzwonię do Izzy’ego, żeby wszystko ustalić –
powiedział Jay z uśmiechem
- Dobrze – odpowiedziałam
i zaczęłam sprzątać ze stołu a następnie zmywać naczynia.
A Jay poszedł
do salonu, żeby obgadać z Izzy’m plan wycieczki. Gdy skończyłam sprzątać w
kuchni poszłam do łazienki wziąć prysznic. Poczym położyłam się do łóżka, aby
poczytać trochę książkę, a jednocześnie czekałam na Jay’a. W końcu po godzinie
wrócił.
- I wszystko
załatwione – powiedział zadowolony biorąc rzeczy do kąpieli
- Kiedy lecimy?
– spytałam
- Za dwa dni
- Szybko –
powiedziałam
- Zaraz wracam
– powiedział i zniknął w łazience.
Ja dalej
czytałam. W sumie to jednak cieszyłam się na te wakacje, ponieważ czułam, że to
będą niezapomniane wakacje. Spędzimy je wszyscy razem. Z przyjaciółmi. Cały
czas nie powiedziałam jeszcze rodzicom, że jestem chora. Nie wiedziałam jak to
zrobić. Nie chciałam, żeby zamartwiali się tym, ale z drugiej strony
wiedziałam, że będą źli na to, że powiedziałam im tak późno. Postanowiłam, że
zrobię to jutro. Co prawda będę musiała zrobić to przez telefon, bo przecież
oni tutaj nie przyjadą na każde moje zawołanie. W końcu wrócił do mnie również
Jay.
- Nasze
pierwsze wspólne wakacje – powiedział Jay obejmując mnie ramieniem.
W sumie to miał
racje. Odkąd się znamy nie byliśmy na wspólnych wakacjach. No cóż kiedyś musi
być ten pierwszy raz. Tylko trochę szkoda, że nie będą to wakacje tylko
rodzinne, ale wierzyłam, że również tam znajdziemy kilka chwil dla siebie.
- Zgadza się –
powiedziałam i przytuliłam się do niego.
- A potem
polecimy do moich rodziców. Chcą w końcu wnuka zobaczyć – powiedział Jay
- To potem do
moich. Oni też jeszcze Kacpra nie widzieli – powiedziałam
- Jak sobie
życzysz – powiedział do mnie
W sumie to w
takim razie mogę powiedzieć rodzicom dopiero jak pojadę do nich.
Następny dzień
zleciał mi na pakowaniu wszystkich potrzebnych rzeczy, zarówno moich jak i
Jay’a oraz Kacpra. Mój synek patrzył na mnie dziwnie widząc swoją mamę
biegającą po mieszkaniu ze stertami ubrań, a potem starającą się upchać to
wszystko we walizki. W pewnych momentach musiałam wyglądać śmiesznie, ponieważ
śmiał się, a ja razem z nim. Przy malutkim zapominałam o mojej chorobie. Tak
samo było przy Jay’u. Gdy był obok po prostu moja choroba nie istniała.
Najgorzej było wieczorami i nocami, kiedy nie mogłam zasnąć. Wtedy czasami
nawet płakałam, ale Jay na szczęście nic nie słyszał, bo był zmęczony ostatnimi
chwilami z zespołem.
- To, co lecimy
podbić Maderę? – spytał Izzy, gdy już wszyscy byliśmy na lotnisku
- No oczywiście
– powiedziała Kamila
- To zapraszam
do samolotu – powiedział, gdy wrócił z chłopakami, którzy byli oddać nasze
bagaże.
Odprawa
paszportowa, a potem wszyscy weszliśmy na pokład samolotu. Mieliśmy na
szczęście miejsca obok siebie, to nie musieliśmy krzyczeć do siebie, żeby coś
powiedzieć. Ja i mój syn przespaliśmy cały lot. Po wylądowaniu i odebraniu
naszych bagaży taksówkami pojechaliśmy do wynajętego domku nie daleko plaży.
- To tutaj
spędzimy najbliższe dwa tygodnie – powiedział Izzy, gdy już wszyscy staliśmy
przed domem
- Wiesz, co
Izzy – zaczęłam
- Słucham? –
spytał
- Chociaż raz
Ci wszystko się udało – powiedziałam, na co całe towarzystwo zaczęło się śmiać,
a ja dodałam – nie licząc oczywiście córki
- Policzymy się
na plaży – powiedział Izzy i otworzył drzwi od domu
- Ja na Twoim
miejscu bym się bała – powiedziała Patrycja, co ja skomentowałam tylko
śmiechem.
Reszta dnia
minęła nam na rozpakowywaniu się i poznawaniu, co jest w domku. Potem wszyscy
jeszcze trochę posiedzieliśmy w salonie i pooglądaliśmy telewizję, a potem
udaliśmy się spać.
Praktycznie
cały czas spędzaliśmy na plaży. Ja i Kim mało przebywałyśmy w morzu, ponieważ
zarówno Kacper jak i Anastazja wymagali ciągłej opieki, a dodatkowo jak mamy
się gdzieś oddalały to był płacz, że mała głowa. Ale Jay nie zostawiał mnie na
długo. Zawsze bardzo szybko wracał i bawił się ze swoim synkiem. Było tutaj
bardzo ciepło.
Przez całe dwa
tygodnie ani razu nie pomyślałam o mojej chorobie. Zachowywałam się jak
zupełnie normalna dziewczyna. Wszystko wydawało mi się normalne nawet to, że
czasami czułam się słabiej i po prostu jakakolwiek czynność sprawiała mi trochę
trudności.
Głównym
ulubionym zajęciem dla panów była gra w karty szczególnie wieczorami. Wtedy po
prostu z dziewczynami mogłyśmy się z nich godzinami śmiać.
- Cameron
oszukiwałeś! – krzyczał Izzy, gdy po raz kolejny przegrał z Cameronem
- Nie prawda to
Ty nie umiesz w to grać – mówił rozśmieszony Richie
- To Ty
oszukujesz – upierał się przy swoim Izzy
- Jasne… -
powiedział Cameron
- Ale w sumie
to Izzy może mieć racje – dołączył się do dyskusji Jay
- Jay i Ty mi
nie wierzysz? – spytał z wyrzutem najmłodszy z chłopaków
- Nie ja tylko
sumuje fakt, że zawsze wygrywasz
- Bo Wy nie
umiecie grać – upierał się teraz przy swoim Richie
Na takich i
innych rozmowach upłynęły nam dwa tygodnie. Ciężko nam było wrócić z tak
wspaniałych wakacji, ale wszystko, co dobre musi się kiedyś skończyć.
***
Jay jechał do
lekarza po wyniki ostatnich badań Ady. Miał nadzieję, że chociaż trochę jej
stan zdrowia się poprawił. Że pożyje jeszcze dłużej niż tylko 4 miesiące. Gdy
wszedł do gabinetu lekarz od razu mu powiedział:
- Mam dobre
wieści – powiedział lekarz
W serce Jay’a
wstąpiła nadzieja.
- Wyniki badań
poprawiły się i to znacznie. Bardzo mnie to dziwi, ale mogę panu powiedzieć, że
możemy zacząć walkę z chorobę, ale nie tylko po to żeby przedłużyć jej życie,
ale żeby ją z tego wyleczyć – skończył lekarz
Jay sam nie
wierzył w to, co usłyszał. Po prostu było to dla niego jak piękny sen. Jak sen,
który śnił mu się każdej nocy, od kiedy dowiedział się, że Ada jest chora.
- Jakie są
warunki leczenia? – spytał Jay
- Musi być w
szpitalu – powiedział lekarz
- To jest
konieczne? – spytał Jay
- Tak. I
rozumiem, ze pan się zgadza i mam szykować, dla niej salę?
- Tak
oczywiście – powiedział Jay i pożegnał się z lekarzem.
***
- Do szpitala?
– spytałam dla upewnienia się
- Tak kochanie.
Prawda, że zgadzasz się tam pójść? – spytał z nadzieją
- Tak. Muszę
wyzdrowieć. Dla Ciebie i dla Kacperka – powiedziałam
- Cieszę się.
Za dwa dni masz być w szpitalu – powiedział i mnie przytulił.
Jak zwykle wszystko ladnie pieknie:) mam nadzieje ze wyzdrowieje :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam:*:*:*:*:*
Jest nadzieja!!!
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze jednak wyzdrowieje i będzie świetnie!!! Co złego jest w Happy endzie?
Hej ! Wspaniałe wakacje ! Ahh .. tyż tak chce ! I ta gra w karty HiHi Cameron oszukiwał ! Na bank =P No i wspaniałe wieści ! Dobrze że są szanse na wyleczenie Ady ! Pisz szybko nexta kochana ! :D Czekamy
OdpowiedzUsuńWiesz jak ma byc koniec bloga to ja juz wolałabym czekac na tą notke miesiac :/ ehh coz takie zycie :/ ale buu dobra juz nic nie mowie :/;/;/
OdpowiedzUsuńCudowne;* Oby Ada wyzdrowiała, bo w końcu ma dla kogo żyć;)
OdpowiedzUsuńSuper!!
OdpowiedzUsuńNiech Ada wyzdrowieje, musi!
Bo ma Jaya, Kacpra...
Pisz szybko nexta!
Pzdr ;**
Te dwutygodniowe wakacje dobrze wpłyneły chyba na wszystkich. Ciesze się, że yniki badań Ady poprawiły się do dobry znak, ze wszystko będzie ok:) Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek. Buźka:*:*:* / ja-i-nice-chlopcy-z-us5.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńRozdział fantastyczny i bardzo mi sie podobał. Aczkolwiek wolałabym aby stan zdrowia Ady sie nie polepszył :P Lubię takie historie... xD Chcesz opowiadanie zakończyć przed Bożym Ciałem... No cóż...Fajnie, że napisałaś to tak wcześnie i mam czas aby się z tym oswoić :P Bo będzie ciężko zostawić tego bloga... ;( Pozdrawiam =*
OdpowiedzUsuńNo i właśnie o to mi chodziło , bardzo się ciesze że w końcu jest jakaś szansa uratować zycie Ady żeby mogła razem z jayem wychowywać swojego maluszka .
OdpowiedzUsuńpisz szybko nexta .pozdrawiam i zapraszam na dwa moje blogi jeden z nich to www.bigfrends-viki-and-us5.blog.onet.pl a drugi , który prowadze z monika to www.amor-fati-us5.blog.onet.pl licze że wpadniesz , przeczytas i zostawisz po sobie jakis slad .
No! Czyżby się szykował happy end?! Mogę już odtańczyć taniec radości? Mam taką nadzieję xD No cóż, cieszy mnie to wszystko i dialogi o kartach totalnie mnie rozbroiły!
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na next!
Pozdrawiam serdecznie.
LenaC
http://my-addiction.blog.onet.pl/
ale Ada wyzdrowieje... jaki czaaad. Już sie martwiłam i opowiadanie sie czytało jako smutne, a tu czask praska i Ada będzie zdrowa... waaa jak sie ciesze... Buziam =*
OdpowiedzUsuńHi:))
OdpowiedzUsuńWspaniale ze wakacje się udały;P
Ja też jestem za tym ze Richie kantuje bo to nie jest normalne żeby ciągle wygrywał;P
Hehe;D
Tak sie ciesze ze są jakieś szanse na wyzdrowienie Ady;D
Oh..czekam na nexta;]
Daj znać na gg;]
Buźka pozdrawiam:*****
www.we-are-the-one.blog.onet.pl